– To jest niewyobrażalny ból. Straciłam ukochaną córeczkę, przed którą było całe życie! Kornelia miała plany, marzenia, które w jednej chwili prysły przez łotrów, którzy odebrali jej życie z zimną krwią. Wszystko bym dała, żeby cofnąć czas, by teraz siedziała obok mnie – mówi, płacząc, pani Marlena. Reporterzy „Super Expressu” spotkali ją, gdy z rodziną przyjechała do Konstancina i przyszła na Łęgi Oborskie, gdzie w dole przysypanym liśćmi i gałęziami znalezione zostało ciało jej 16-letniej córki zamordowanej przez koleżankę Martynę S. i jej chłopaka Patryka B.
Mama chodziła załamana przed laskiem, modląc się w ciszy za duszę córki. Nie była w stanie podejść do pustego dołu, przy którym postawiono znicze. Leżały tam też kwiaty od znajomych, kolegów i przyjaciół dziewczyny. I poruszający list od jednej z przyjaciółek Kornelii. „...odeszłaś od nas zbyt wcześnie.
Miejmy nadzieję, że te zwyrodnialce (pisownia oryginalna – red.) za to surową odpowiedzą. Piszę, bo chciałabym cię pożegnać i podziękować za to wszystko, co zrobiłaś dla mojej osoby. Byłaś pogodną, radosną i cudowną osobą, która nie potrafiła obojętnie przejść obok ludzkiej krzywdy. I taką cię zapamiętamy, kochanie. Mimo że cię już tutaj nie ma, zawsze pozostaniesz w naszych sercach, aniołku” – napisała Julka. Mama Kornelii przeczytała go, z trudem hamując łzy. Teraz czeka na wyniki sekcji zwłok córki i decyzję prokuratora o wydaniu ciała, by można było zorganizować pogrzeb.
KUP NAJLEPSZY DZIENNIK W KRAJU NIE WYCHODZĄC Z DOMU. KLIKNIJ