Bardzo sympatyczna uroczystość miała miejsce na warszawskiej Saskiej Kępie. Mieszkańcy i aktorzy świętowali nadanie rondu u zbiegu ul. Międzynarodowej i Zwycięzców imienia Mariana Kociniaka. Na ścianie bloku, w którym mieszkał do śmierci, zawisła tablica pamiątkowa, przypominająca o wybitnym aktorze (którego szeroka publiczność pokochała za Franka Dolasa z filmu „ Jak rozpętałem II wojnę światową” i pechowego Murgrabiego z „Janosika”) i jego żonie. Niestety, nie udało się uniknąć żenującej wpadki. Na tablicy znalazł się absurdalny błąd. W pierwszym zdaniu na tablicy pojawiła się informacja, że Marian Kociniak mieszkał w tym domu z żoną w latach 1970-2017. Tyle, że Marian Kociniak zmarł w 2016 roku, miesiąc po śmierci ukochanej żony Grażyny Pliszczyńskiej, filmowca, montażystki.
Na tablicy informacyjnej przy rondzie Mariana Kociniaka na szczęście daty z biografii patrona były już prawidłowe.
- Urząd dzielnicy odpowiadał za treść informacji umieszczonej przy rondzie. Za tablicę na bloku odpowiadała spółdzielnia mieszkaniowa. Przeprosili za ten zgrzyt i poprawią błąd – tłumaczą nam pracownicy urzędu na Pradze-Południe. I zapewniają, że spółdzielnia jak najszybciej wymieni planszę na ścianie budynku przy Międzynarodowej.
Jak zareagowałby na taka wpadkę Marian Kociniak? Pewnie wybuchnąłby śmiechem i dorobił jakąś żartobliwą puentę.
W materiale WIDEO aktorzy opowiadają o patronie ronda na Pradze-Południe. Niektóre historie są zaskakujące!
Polecany artykuł:
Przyjaciele wspominali kolegę aktora
Uroczystość odsłonięcia tablicy i nazwania ronda było małym świętem lokalnej społeczności na Pradze-Południe i okazją do wspominania Mariana Kociniaka przez jego przyjaciół. Przed blokiem przy ul. Międzynarodowej zebrało się wielu mieszkańców Saskiej Kępy, którzy cieszyli się z uhonorowania sławnego sąsiada. - Bardzo dziękuję za tę inicjatywę. Całe nasze dzieciństwo z bratem Piotrem związane jest z tym domem, boiskiem przy domu. Tu chodziłam z mamą na spacery, bo z tatą nie. Tata uważał, że na spacery szkoda czasu – mówiła wzruszona Weronika Kociniak-Kozłowicz, córka upamiętnionego aktora, która wraz z wnuczką Leną odsłoniła tablicę i nazwę ronda.
Liczną grupę na tym wydarzeniu stanowili koledzy z Teatru Ateneum, w którym Marian Kociniak grał przez 50 lat! Wśród nich pojawili się m.in. Maria Ciunelis, Barbara Bursztynowicz, Dorota Nowakowska, Marek Lewandowski, Włodzimierz Press, Maciej Kowalewski czy Remigiusz Grzela.
Reporterzy „Super Expressu” naciągnęli kilku z nich na wspomnienia.
Włodzimierz Press zdradził, że Kociniak był świetnym brydżystą. - I wielokrotnie dla tego brydża zarywaliśmy noce, pędząc rano do teatru bezpośrednio po rozegraniu partii - opowiada Włodzimierz Press. - To był wspaniały, wrażliwy aktor. Często mnie pytał „Jak było?”, „Czy się podobało?”. A ja odpowiadałem: „Kurcze, Maniek, ty nie potrafisz zagrać źle!” I ta odpowiedź bardzo mu się podobała… - śmieje się Włodzimierz Press.
Kociniak w wywiadzie: Matoł jestem
Remigiusz Grzela – reżyser, dziennikarz, autor wywiadu rzeki z Marianem Kociniakiem - przeczytał fragment tej rozmowy, spisanej w książce „Spełniony”.
Remigiusz Grzela: - A jak u Pana z czytaniem?
Marian Kociniak: - Słabo. Matoł jestem
Zawsze tak było?
- Zawsze
Czyli literatura, która Pan ma w sobie, to literatura z teatru?
- Głównie. Cała klasyka jest z teatru.
Ale gdyby Pan nie grał, to by Pan nie sięgnął?
- Chyba nie Remeczku. Nie lubię...
Po dramat Szekspira by Pan nie sięgnął?
- Szekspira coś grałem, ale żeby tak ad hoc po dramat Szekspira sięgnął, żebym go przeczytał… wykluczone. Jak się grało, to się przeczytało.
Czyli Mrożek też nie do poduszki?
- Też go grałem.
Czechow?
- No na liście moich ról. Ale żeby sięgnąć po którąś sztukę Czechowa, której nie grałem, a po cóż miałbym to robić! Wiem, to nie najlepiej o mnie świadczy, ale taka jest prawda, mój Boże.
A poezja?
- Mówiłem, że Siemion wybierał wiersze, jak gdzieś jeździliśmy.
Więc marzenie o graniu Króla Lira za Panem nie chodzi
- Nawet się nie szwenda!
Nie chciałby Pan umrzeć na scenie?
- Jak na mnie zbyt poetyckie. Jakbym już miał umierać na scenie, to niechby to był Konik Garbusek, żaden Szekspir czy Czechow, tylko Konik Garbusek. I niech mnie już wtedy nikt nie budzi...
Cudowny, ciepły człowiek
- Marian Kociniak był cudownym człowiekiem, bardzo ciepłym, zawsze mówiącym to, co miał na języku, bez owijania w bawełnę. Bardzo mnie to cieszy, że Marian dzięki tej nazwie jest znowu z nami – mówi Maciej Kowalewski, aktor, reżyser, dyrektor Teatru na Woli.
- Mam nadzieję, że rondo Mariana Kociniaka sprawi, że każdy przejeżdżający tędy lub przechodzący mieszkaniec Warszawy uśmiechnie się – stwierdziła Maria Ciunelis.