Mariusz B. zamordował cztery osoby. Gdzie ukrył zwłoki?
To jedna z najgłośniejszych spraw w historii polskiej kryminalistyki. Mariusz B. był spokojnym, małomównym i pracowitym człowiekiem. Gdy na jaw wyszły jego zbrodnie, trudno było uwierzyć, że to on stoi za brutalnymi morderstwami. - Jest pewny siebie, ma wysoki iloraz inteligencji (IQ 117). Potrafi narzucać innym swoją wolę. Własną osobę przedstawia w nadmiernie pozytywnym świetle, ma tendencję do ukrywania własnych wad – napisał w opinii na temat Mariusza B. biegły psychiatra.
W zacieraniu śladów po zbrodniach pomagał mu jego kuzyn, Krzysztof R. Zgodnie z opinią biegłych robił to, bo był zapatrzony w Mariusza. - Niedojrzały psychicznie, z niską samooceną. Uległy w stosunku do osób, które uważa za przyjazne i gotowy na bezkrytyczne posłuszeństwo wobec nich – czytamy. Mariusz B. doskonale wiedział więc, że jego kuzyn jest idealnym wspólnikiem zbrodni.
Jak już pisaliśmy na początku 2023 roku, cała historia miała swój początek w latach 90. w jednym z kościołów na Woli. Jak wynika z akt sprawy, Mariusz B., wtedy ministrant, poznał swoich przyszłych kochanków w kościele św. Wojciecha przy ul. Wolskiej 76. Najpierw jednak wszedł z intymną relację z ks. Piotrem S. Ich drogi rozeszły się w burzliwy sposób, a Mariusz B. spotkał małżeństwo D. 18-letniego wtedy B. do swojego domu zaprosił Zbigniew D., który wraz z żoną Małgorzatą uczęszczał na spotkania w parafii. Szybko okazało się, że ich spotkania nie będą miały charakteru duchowego. Dużo starsze małżeństwo zaczęło uprawiać z nastolatkiem seks w trójkącie. Wszystko działo się na oczach ich córki Oli.
Po kilku latach Małgorzata urodziła dziecko. Choć formalnie ojcem był Zbigniew, to wszyscy wiedzieli, że biologicznym ojcem jest Mariusz. Sytuacja w rodzinie stawała się coraz bardziej patologiczna. Jak wynika z akt sądowych, Ola początkowo traktowała Mariusza jak starszego brata. Jednak gdy ich rodzina się powiększyła, wszystko zaczęło się zmieniać. B. zaczął jej rozkazywać. - Był moim najlepszym przyjacielem, a stał się wrogiem – napisała Ola w liście do przyjaciółki.
Mariusz B. rozsmakował się w zbrodniach
W końcu Mariusz B. postanowił w makabryczny sposób „uporządkować” sprawy rodziny D. Gdy Zbigniew nie chciał się zrzec praw do dziecka postanowił go zamordować. Ola zginęła razem z ojcem na działce w Pułtusku w 2006 r. W następnym roku B. pozbył się nauczyciela tańca swojej ukochanej, a w 2008 r. zamordował księdza z wolskiej parafii, z którym uprawiał przed laty seks.
W aktach sądowych, do których dotarliśmy, załączone są wyniki badań wariografem. Jak wynika z tych dokumentów, podczas badania zadawano Mariuszowi B. pytania związane z dokonanymi zbrodniami. Urządzenie mierzyło reakcje jego organizmu: ciśnienie krwi i zwiększoną potliwość skóry. Okazuje się, że Mariuszowi B. udało się częściowo oszukać wykrywacz kłamstw! - Mariusz B. w znacznym stopniu zakłócał przebieg rejestrowanych czynności badawczych poprzez manipulowanie oddechem – zapisał biegły w dokumencie. Kilka razy ta sztuka mu się jednak nie udała. Nerwowo zareagował, gdy padło pytanie o sposób pozbawienia życia ks. Piotra S. Zareagował na „uduszony”. Takich samych wskazówek dostarczył, gdy śledczy zapytali o miejsce zamordowania kapłana. Mariusz B. zareagował na odpowiedzi: „w samochodzie”, „w lesie” i „na cmentarzu”. Urządzenie pokazało też odchylenia od normy przy pytaniu o sposób ukrycia zwłok. Z badania wynika, że dusiciel z Woli je zakopał. Tę tezę potwierdza też fakt, że w jego samochodzie policjanci zabezpieczyli szpadel zabrudzony ziemią.
Gdzie są zwłoki ofiar Mariusza B.?
Śledczy szukali zwłok w lasach pod Pułtuskiem. Na ten trop naprowadził ich sam Mariusz B., wskazując na miejscowość Zambski Kościelne położone nad Narwią. Później jednak z zeznań się wycofał, twierdząc, że policjanci go do nich zmusili. Funkcjonariusze brali też pod uwagę nadleśnictwa Popławy, Grabowiec i Zatory. W akcji pomagali nawet leśnicy. Niestety, bez żadnych rezultatów. Z akt wynika, że zwłoki co najmniej trzech zamordowanych osób, czyli Zbigniewa i Oli D. oraz ks. Piotra S. w dalszym ciągu leżą zakopane w lasach pod Pułtuskiem. Czwartą ofiarę – Henryka S. - zamordował i ukrył pod Mławą. Czy uda się je w końcu odnaleźć? Szanse na to są na razie niewielkie. Skazany na dożywocie milczy na ten temat jak grób, a jego wspólnik zeznał, że nie było go ani przy zabójstwach, ani przy ukrywaniu ciał. W sprawie nie widać więc przełomu i chyba tylko przypadek może sprawić, że poznamy mroczną tajemnicę Mariusza B.