Węgrów. Ujął się za bezbronnymi dziećmi, zginął
Było czerwcowe popołudnie 2007 roku. 30-letni Mariusz W. wrócił z pracy jak zwykle zmęczony. Chciał położyć się wcześniej spać, ale smutek nie pozwolił mu zasnąć. Mężczyzna ciągle wracał myślami do pięknych chwil spędzonych ze swoją dziewczyną Anią, z którą niedawno się rozstał. Chodził po pokoju, zaglądał po kątach, przekładał książki w poszukiwaniu zdjęcia swojej ukochanej. Gdy nie mógł go znaleźć, wyszedł zmrokiem na pobliski rynek. Oglądał wystawy, usiadł na schodach przy zakładzie fryzjerskim i przyglądał się rozbawionym dzieciakom. W pewnej chwili usłyszał krzyk biegającego w pobliżu chłopca. Poderwał się ze schodów i zobaczył, że pijany mężczyzna zaczepia bawiące się dzieci. Kopnął nawet chłopczyka i już miał zamiar uderzyć inne dziecko! Mariusz nie wytrzymał i krzyknął do zbira, by się uspokoił. Krzyknął raz, drugi, lecz chwiejący się człowiek nie reagował. Chwytał dzieci za ręce i przeklinał na nie. 30-latek poruszony zachowaniem pijanego podszedł do niego i powiedział, co o nim myśli.
Wtedy rozwścieczony intruz rzucił się na Mariusza. Uderzył go w twarz, aż mężczyzna wywrócił się, lecz za chwilę wstał zakrwawiony z chodnika. Nie uciekał, bo wiedział, że furiat teraz będzie się mścił na dzieciakach. Znowu powiedział, by pijak uspokoił się, bo to przecież niewinne dzieci. Wtedy Mariusz dostał w twarz dużym kamieniem. Padł i stracił przytomność. Ale pozbawionemu litości zwyrodnialcowi to nie wystarczyło. Zaczął kopać nieprzytomnego 30-latka po twarzy i głowie! Mariusz na chwilę ocknął się z potwornego bólu. Ukrył twarz w rękach, wił się, chcąc uniknąć potwornych kopnięć, błagał, żeby tylko oprawca nie kopał go w głowę. Napastnik śmiał się szyderczo, specjalnie butem celował w twarz i głowę. Kiedy Mariusz opadł z sił i przestał się ruszać, pijany bandzior kopnął go z całej siły w głowę, jakby chciał dokończyć swoje krwawe dzieło. Tego uderzenia 30-latek nie przeżył. Pomimo błyskawicznie udzielonej pomocy zmarł na skutek obrażeń głowy.
Sebastian B. skazany na ćwierć wieku za kratami
Miejscowa policja szybko ustaliła sprawcę brutalnej napaści. Okazał się nim 26-letni Sebastian B. z Węgrowa. Wprawdzie zabójca Mariusza po długim procesie trafił na 25 lat do więzienia, lecz rozpacz i wielki ból rozdziera serce Anity S. (38 l.), siostry ofiary. Kobieta płacze gdy widzi kolegów Mariusza, a jego nie ma wśród nich. - Nie przebaczę zwyrodnialcowi nigdy, bo wyrządził mi okrutną krzywdę i zranił moje serce do końca życia - mówi Anita. - Nie ma takich słów, którymi można opisać smutek, jaki zagościł w naszym domu. Zabójca nigdy nie powinien wyjść na wolność. Niech zdechnie, jak więzienny szur w swojej celi - ociera łzy.
Tadeusza W. (63 l.) po utracie swojego jedynego syna Mariusza nie może sobie znaleźć miejsca w domu. - Ciągle spoglądam na zdjęcie ukochanego syna, wspominam chwile kiedy razem z nim oglądaliśmy w telewizji piłkarskie mecze. Teraz pozostało mi odwiedzać go na cmentarzu i przeklinać zabójcę, by jego spotkało to samo, co nasza rodzinę - mówi.