Przedwojenny drewniany domek przy ul. Chocimskiej w Markach podzielony jest na trzy mieszkania. W jednym żyje Alicja Lewandowska (58 l.) z synem, a w drugim Jan Brzozowski (63 l.). Środkowe po śmierci właścicielki stało puste, dopóki jej syn nie wymyślił, jak na nowo zagospodarować pokoje.
Wojciech K. (60 l.) postanowił hodować w nich gołębie. - Najpierw na naszym wspólnym podwórku zbudował gigantyczny gołębnik, nie pytając nas o zdanie. Mieszkało tam blisko 100 ptaków, od których okrutnie śmierdzi. Na podwórku jest pełno piór i odchodów - opowiada pan Brzozowski.
Ale to był dopiero początek koszmaru. - W listopadzie przeniósł gołębie na zimę do mieszkania! Teraz słyszę gruchanie w sypialni, nie mówiąc już o smrodzie - dodaje.
Od tamtej pory stan budynku się pogorszył. Przez wilgoć i brak ogrzewania zaczęły im gnić ściany i podłoga. Zaniepokojeni mieszkańcy próbowali z sąsiadem rozmawiać, ale wyjaśnił tylko, że będzie robić, co chce. Dlatego pan Jan i pani Alicja zgłosili się do sanepidu, prosząc o interwencję.
- Dostaliśmy pismo od sanepidu, że nie widzą powodu do zajęcia stanowiska w tej sprawie. Dlatego poszliśmy z tym do burmistrza - mówi pan Janek. Wtedy właśnie wyszedł na jaw absurdalny przepis - utrzymywanie kur czy też innych zwierząt hodowlanych na posesjach prywatnych na terenie miasta Marki jest zabronione.
Niestety, nie ma przepisów dotyczących konkretnie utrzymywania gołębi - odpowiedział Hubert Komorowski z Urzędu Miasta, który uznał, że gołębie to nie zwierzęta hodowlane i polecił rozwiązać problem na drodze sądowej.
- Jestem oburzony! Kto im płaci podatki? Ja czy gołębie? - pyta pan Jan - Przecież latem jak zrobi się ciepło cały dom przejdzie tym smrodem i trzeba stąd będzie uciekać! - woła przerażony.