We wtorek, 13 sierpnia, na ulicy Woronicza w Warszawie doszło do tragicznego wypadku. Około południa 45-letni kierowca SUV-a wjechał na przejście dla pieszych, potrącając kobietę, a następnie uderzył w przystanek autobusowy, gdzie znajdowała się grupa ludzi. W wyniku tego zdarzenia poszkodowanych zostało 10 osób, z czego pięcioro, w tym 3,5-letnie dziecko, trafiło do szpitala. Niestety, dwie osoby zmarły, jedna na miejscu, a druga w szpitalu.
Okazało się, że sprawca w przeszłości stracił uprawnienia do prowadzenia pojazdów. W środę, 14 sierpnia, mężczyzna usłyszał zarzuty nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym, co skutkowało śmiercią dwóch osób. Może mu grozić nawet osiem lat więzienia.
Teraz, tydzień po tej tragedii, w sieci opublikowano zapowiedź marszu. Odbędzie się tuż obok przystanku autobusowego, gdzie doszło do wypadku. − Spotkajmy się na Woronicza w tydzień po tragedii, we wtorek 20 sierpnia o godz. 18:00. Zapalmy znicze zabitym ludziom, okażmy solidarność poszkodowanym, w tym dziecku, które do tego czasu na pewno nie opuści szpitala. Sprawmy, by ta ulica przez dwie godziny była całkowicie bezpieczna – kiedy będzie na niej tłum ludzi, nie będzie na niej pędzących samochodów. Apelujmy razem do władz miasta o szybką – na razie tymczasową, a z czasem permanentną – przebudowę tego miejsca, by zmienić je z toru wyścigowego w spokojną miejską przestrzeń dla ludzi. Apelujmy razem do władz naszego kraju o zmianę przepisów i surowsze traktowanie drogowych bandytów − czytamy w poście.
Jak przekazali organizatorzy, codziennie jesteśmy terroryzowani przez kierowców, którzy jeżdżą zbyt szybko po ulicach kosztem bezpieczeństwa wszystkich wkoło. Robią to, bo im się spieszy, bo tak lubią, bo biorą udział w nielegalnych wyścigach, a przede wszystkim − bo wiedzą, że są całkowicie bezkarni.