Marsz po tragedii

Marsz po tragicznym wypadku na Woronicza. "Nazywajmy te rzeczy morderstwami, a nie wypadkami"

2024-08-20 18:29

Mieszkańcy Warszawy spotkali się we wtorek obok przystanku autobusowego, gdzie 13 sierpnia doszło do wypadku samochodowego, w którym zginęły dwie osoby. O godz. 18 rozpoczął się tam marsz, który ma upamiętnić ofiary tragedii. Uczestnicy apelują do rządzących o zmianę przepisów i surowsze traktowanie drogowych bandytów.

Do tragicznego wypadku na ul. Woronicza w Warszawie doszło we wtorek 13 sierpnia. 45-letni kierowca SUV-a wjechał na przejście dla pieszych, potrącając kobietę, a następnie uderzył w przystanek autobusowy, gdzie znajdowała się grupa ludzi. W wyniku tego zdarzenia poszkodowanych zostało 10 osób, z czego pięcioro, w tym 3,5-letnie dziecko, trafiło do szpitala. Niestety, dwie osoby zmarły, jedna na miejscu, a druga w szpitalu. Wypadek wstrząsnął mieszkańcami stolicy. Warszawiacy we wtorek 20 sierpnia wzięli udział w marszu "Ulice dla ludzi". Pochód rozpoczął się o godz. 18. 

"Miasto wiedziało o tym przejściu od siedmiu lat"

- Nas to bardzo poruszyło. Tak jak wszyscy, jesteśmy pieszymi, jesteśmy również kierowcami. Bardzo poruszyło nas to, że niewinne osoby zostały zabite w tym miejscu. Mamy spory żal do miasta. Miasto wiedziało o tym przejściu od siedmiu lat. Przedłużyli ulice na końcu, wyremontowali ją dla rowerzystów i kierowców, a nie zdołali zabezpieczyć przejścia dla pieszych, pomimo audytu, pomimo siedmiu lat. Siedem lat to jest za długo - uważa Tadeusz Baranowski (43 l.). - Mamy też żal do państwa, które niby ma nam zapewnić bezpieczeństwo, zgodnie z konstytucją, a tymczasem nie do końca tak jest. Dlaczego nie ma takiego paragrafu jak zabójstwo drogowe? Dla nas jest to oburzające, że kierowca, który spowodował katastrofę lądową, według kodeksu, może trafić do więzienia na maksymalnie 12 lat - dodaje mężczyzna.

Ulice dla ludzi. Marsz po tragedii na Woronicza

Organizatorzy chcą w ten sposób zaapelować do władz miasta o szybką przebudowę tego miejsca, "by zmienić je z toru wyścigowego w spokojną miejską przestrzeń dla ludzi". Jest też apel do rządu, aby zajął się zmianą przepisów, które ukrócą bezkarność piratów drogowych. Rozmawialiśmy z uczestnikami marszu. Oto nasza relacja.

- To zdarzenie jest jest żadnym wyjątkiem. W Polsce zabijanych w wypadkach drogowych jest ponad 1 500 ludzi rocznie to jest dużo wiecej niż nas tutaj wszystkich razem - mówił przed rozpoczęciem marszu Krzysztof Gutkowski, główny organizator wydarzenia.

- Ostatnio w Niemczech Polka poszła do więzienia na dożywocie za zabicie człowieka autem. Nazywajmy te rzeczy morderstwami, zabójstwami, a nie wypadkami. Wypadkiem można nazwać, jak drzewo się przewróci na samochód, a nie to, kiedy człowiek ginie z winy kierowcy - oburza się pan Tadeusz Baranowski.

Czytaj też: Pijana Paulina wsiadła do auta. Wiozła męża i córeczkę. Doszło do tragedii. Dawid nie miał szans

- Chcielibyśmy trochę więcej bezpieczeństwa w mieście. Przyjechaliśmy specjalnie z Żoliborza, by wyrazić sprzeciw temu, co tu się wydarzyło. Miasto wiedziało o tym, ale też o innych przejściach, od siedmiu lat. To są przejścia, które otrzymały ocenę zero. One są wszędzie w Warszawie. Ten temat nas dotyka, nas - pieszych - powiedziała nam rodzina z dziećmi.

- Chciałem zwrócić uwagę, że infrastruktura jest ważna, te przejścia powinny być już dawno przebudowane, mam dużo żalu, wręcz oskarżam policje, która niewiele robi, by samochody nie jeździły z normalnymi prędkościami - mówi pan Kuba.

Straszny wypadek w Warszawie. Kierowca wjechał w przystanek, są ofiary
Sonda
Czy piesi powinni zawsze mieć pierwszeństwo na pasach?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki