Teren pogorzeliska przy ul. Marywilskiej jest zabezpieczany przez patrole policji oraz straży miejskiej. Służby patrolują okolice przez 24 godziny na dobę. Kiedy tylko widzą niebezpieczne zdarzenie, albo kogoś, kto próbuje sforsować zabezpieczenia – interweniują.
Tak również było kilka dni po pożarze, który wybuchł w centrum handlowym Marywilska 44. Z samego rana w środę (15 maja) funkcjonariusze patrolujący okolice zauważyli gęsty, ciemny dym wydobywający się spod zgliszczy. Zdziwili się tym widokiem, bo akcja gaśnicza już się zakończyła.
− Minęła godzina 9:30, gdy przechodząc z policjantem przy hali zauważyłem kłęby ciemnego dymu. Wydobywały się spod dużej sterty spalonych rzeczy i z każdą chwilą dym przybierał na sile − informował st. insp. Piotr Pomarański ze stołecznej straży miejskiej.
Funkcjonariusze natychmiast powiadomili o zdarzeniu swojego dowódcę. Na miejsce wezwano strażaków, którzy w ciągu godziny dogasili tlące się elementy wyposażenia.
Służby zabezpieczające teren hali po raz kolejny apelują, by nikt nie próbował wchodzić na teren spalonej hali. Konstrukcja jest niestabilna, a ponowny zapłon znajdujących się tam zgliszczy cały czas jest możliwy!
Potężny pożar kompleksu Marywilska 44
Przypomnijmy, główny pożar wybuchł około godziny 4 rano w niedzielę, 12 maja. Cały kompleks handlowy Marywilska 44, czyli hala o wymiarach 250 na 250 metrów, niemal natychmiast stanął w ogniu. Płomienie buchały na kilkanaście metrów, a kłęby czarnego dymu były widoczne z odległości kilkunastu kilometrów.
Akcja była bardzo trudna, bowiem w kompleksie handlowym znajdowało się bardzo dużo łatwopalnego towaru, w tym ubrania i tekstylia. Strażacy do działań wykorzystali m.in. zdalnie sterowanego robota gaśniczego Colossus.
Więcej o pożarze przeczytacie tutaj: