Niektórzy pasażerowie mają szczęście - jeśli akurat uda im się złapać jeden z nowszych autobusów lub tramwajów, w których jest ciepło. Niestety, bardzo wielu z nich spieszy się do pracy i nie ma wyboru - muszą wsiadać do lodowatych, rozklekotanych ikarusów albo 50-letnich tramwajów. Te nie dość, że często mają nieszczelne drzwi i okna, to jak przyznaje sam rzecznik ZTM Andrzej Skwarek (33 l.), ich ogrzewanie jest do niczego. - Ogrzewanie jest słabe, a do tego nie można go regulować - tłumaczy.
Przeczytaj koniecznie: Warszawa: ZTM wydał 2 mln na buble!
Problem w tym, że kierowca czy motorniczy nie mają możliwości kontrolowania temperatury w swoim pojeździe, a decyzję o włączeniu ogrzewania trzeba podjąć przed wyjazdem w trasę z zajezdni. Dopóki więc mrozy nie przyjdą na dobre, kierowcy nie włączają grzania, bo po rannych godzinach szczytu temperatura może wzrosnąć, a wtedy pasażerowie zaczęliby się dosłownie piec w autobusach.
- Od 1 listopada ogrzewanie na stałe zagości w warszawskiej komunikacji zbiorowej, chyba że wcześniej będą domagać się tego pasażerowie - dodaje rzecznik.
Ale urzędnicy z ZTM mogą tak mówić, bo w ich siedzibie przy ulicy Senatorskiej nikt nie czekał z włączeniem ogrzewania do 1 listopada. Tu termometr wskazał ponad 20 stopni Celsjusza, a kaloryfery w urzędzie były cieplutkie.
Patrz też: Nowe autobusy dla Warszawy: Tak budują autobusy MAN
Pasażerowie będą jednak podróżowali w takich warunkach jeszcze kilka lat. Bo dopiero w 2012 r. ze stołecznych ulic i torowisk znikną w końcu stare ikarusy i tramwaje.