W środę (22 grudnia) zaniepokojeni mieszkańcy bloku przy ul. Sienkiewicza w Siedlcach wezwali policję. Od kilku dni nie widzieli bowiem swoich sąsiadów mieszkających na trzecim piętrze, ani nie słyszeli żadnych odgłosów dochodzących z ich mieszkania. Oprócz funkcjonariuszy na miejsce przyjechała również straż pożarna, która pomogła dostać się do lokalu. Widok, który zastali mundurowi, mrozi krew w żyłach. W każdym pokoju na kanapach leżały zwłoki jednej osoby. Ustalono, że nieżyjący to członkowie jednej rodziny, matka Henryka R. (+85 l.) oraz jej dwóch synów: Roman R. (+62 l.) i Krzysztof R. (+59 l.). Ciała w domu leżały już kilka dni, co było widać po stanie, w jakim się znajdowały.
Sekcja zwłok przeprowadzona w poniedziałek (27 grudnia) nie rozwiała wątpliwości, co do przyczyny zgonu trojga ludzi.
Jak już podaliśmy wcześniej na ciałach Henryki, Romana i Krzysztofa nie znaleziono śladów mogących świadczyć o działaniach osób trzecich. Wyklucza to hipotezę, że 85-letnia matka oraz jej synowie zostali zamordowani.
Potwierdził to lekarz patomorfolog, który podczas sekcji nie znalazł ran na ciele denatów. Do dalszego badania pobrano fragmenty narządów wewnętrznych. Dopiero takie specjalistyczne badanie da odpowiedź, co spowodowało tragiczny zgon trzech osób. Na wyniki badań trzeba będzie jednak poczekać około czterech tygodni.
Na razie wiadomo już, że członkowie rodziny nie zmarli w jednym czasie, ponieważ stan rozkładu zwłok każdej z tych osób był inny. Można więc wywnioskować, że osoba, która zmarła jako ostatnia, wiedziała już o wcześniejszej śmierci dwóch członków rodziny!
NIE PRZEGAP: Makabra w Złotych Tarasach. Kim jest mężczyzna, który jako pierwszy zginął w centrum handlowym? Policja apeluje o pomoc
Co więc wydarzyło się w tym mieszkaniu? Dlaczego nikt nie wzywał pomocy, skoro śmierć nie nastąpiła jednocześnie? Odpowiedź na te pytania przyniosą dopiero dokładniejsze badania zwłok oraz wnikliwe dochodzenie śledczych.