Mateusz Sitek zmarł tragicznie, po ugodzeniu nożem na granicy polsko-białoruskiej. W czasie nabożeństwa żałobnego proboszcz prowadzący uroczystości podzielił się swoimi wspomnieniami związanych z 21-latkiem. - Świętej pamięci Mateusza znałem od jego urodzenia. 11 kwietnia 2004 r. poprzez udzielenie mu sakramentu chrztu świętego wprowadziłem go do rodziny dzieci Bożych. W 2011 r. udzieliłem mu po raz pierwszy komunii świętej - mówił. - Dziękujemy tobie, Mateuszu, za twoją wiarę, za twoje bohaterstwo - mówił dalej.
Za wyjątkową odwagę w obronie granicy państwowej i życia, Mateusz Sitek został odznaczony Krzyżem Zasługi. W całym kraju o godzinie 12 zabrzmiały syreny radiowozów jako znak szacunku dla niego i solidarności z służbami mundurowymi. Sejm RP również uczcił pamięć sierżanta minutą ciszy.
21-letni Mateusz Sitek został raniony nożem przez jednego z migrantów, próbujących sforsować granicę z Białorusią. Pomimo prób udzielenia mu pomocy, zmarł w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie. Został pośmiertnie awansowany na sierżanta Wojska Polskiego i odznaczony "Złotym Medalem za Zasługi dla Obronności Kraju".
Najbardziej poruszające pożegnanie Mateusza Sitka przygotowali jednak warszawiacy. Lekarze walczyli o jego życie do ostatniej chwili w jednym z najlepszych szpitali w stolicy. Niestety, mimo wspaniałej opieki niczego nie dało się zrobić. Na wieść o śmierci młodego mundurowego mieszkańcy zaczęli gromadzić się pod bramą wjazdową na teren placówki.
Warszawiacy rozpalili setki zniczy, a na ogrodzeniu zawisły polskie flagi. Najbardziej poruszający był jednak brzozowy krzyż, który stanął w tym miejscu. Taki sam, jakie stoją na mogiłach młodych harcerzy z Szarych Szeregów poległych podczas wojny. Zebrany tłum śpiewał patriotyczne pieśni.