Do dramatycznego wypadku doszło na osiedlu w Warszawie na Bemowie, w miejscu, gdzie samochód powinien poruszać się powoli. Niestety, według świadków wypadku, który zdarzył się tam w niedzielę 20 czerwca, kierowca opla jechał zbyt szybko. 6-letni Mateuszek zbiegał akurat po schodach z budynku, w którym mieszkał. Babcia obserwowała go z okna. Nie była w stanie nic zrobić. Na jej oczach ukochany wnuczek został uderzony przez pędzący osiedlową uliczką samochód. Wyleciał w powietrze jak z procy i spadł na ziemię. Babcia wybiegła za nim. - Patrzyłam jak ten samochód nadjeżdża, już widziałam, że uderzy w mojego Mateuszka i nic nie mogłam zrobić. Widziałam jak dziecko uderza o ziemię – szlochała.
Natychmiast wezwano pogotowie. Dziecko przeżyło zderzenie z samochodem na ul. Anieli Krzywoń, ale poturbowane zostało odwiezione do szpitala. Gdy już wydawało się, że dziecku nic nie grozi, zasłabła babcia Mateusza. Z przerażenia również osunęła się na ziemię, ale zaopiekowali się nią sąsiedzi i odprowadzili do domu zrozpaczoną kobietę.
Kierowca opla – młody mężczyzna, był trzeźwy i nie mniej przerażony i załamany tym, co się stało. Po wypadku na osiedlu na Bemowie usiadł na krawężniku i zakrył twarz rękami. Nie potrafił sobie wybaczyć, że potrącił dziecko.