Kobieta która zostawiła 4-letniego synka samego w pustym mieszkaniu i wyszła, jak przekonuje „na chwilę” do sklepu. I z piwkiem przysiadła przed blokiem. Pozostawiony bez opieki malec obudził się, zaczął szukać mamy, wyszedł na balkon, przechylił się przez barierki i wypadł z drugiego piętra. Życie małemu Koreańczykowi uratowały krzaki przy budynku, które zamortyzowały upadek. Zdezorientowany i przestraszony został znaleziony około godz. 23 przez kobietę przechodząca przez osiedlę. Nie mogła dogadać się z dzieckiem, nie mówiło po polsku, więc wezwała policję. Chłopczyk tę niebezpieczną przygodę zakończył tylko z zadrapaniami na buzi.
- Całe szczęście, że chłopiec spadł na rosnące koło budynku krzewy. Inaczej moglibyśmy teraz mówić o tragedii – mówi asp. szt. Robert Koniuszy z komendy stołecznej policji. Zapewnia, ze nie ma mowy o patologii, tylko o zaniedbaniu w opiece nad dzieckiem.
Po przebadaniu mały Koreańczyk trafiło na obserwację do szpitala, a matka która miała pół promila alkoholu we krwi noc spędziła w areszcie. Teraz może trafić do więzienia nawet na trzy lata. Jak ustalił „Super Express” Koreanka od niedawna mieszka na Wilanowie wraz z synkiem i mężem, którego często nie ma w domu - wyjeżdża w delegację.