W najgorszej sytuacji jest szpital św. Anny, którego dług to 91 mln złotych. - Personel jest tu wspaniały, lepszej pomocy nie można sobie wymarzyć - chwali lecznicę Jerzy Kalata (50 l.), pacjent. - Niestety, sama placówka to ruina, pokoje pamiętają jeszcze czasy PRL-u - dodaje chory, który trafił tu na usztywnienie stawu skokowego po wypadku. - Takie szpitale trzeba odbudować, a nie zamykać - mówi.
W podobnej sytuacji jest też dziewięć innych lecznic w stolicy, sześć szpitali pod Warszawą i wiele rozsianych po całym Mazowszu. Pod koniec marca 2012 zadłużenie wszystkich placówek wynosiło około 518 milionów złotych!
W naszym mieście z ogromnymi problemami borykają się m.in. Szpital Dziecięcy przy ul. Niekłańskiej (21,8 mln zł długu) i Międzyleski Szpital Specjalistyczny (ok. 22,8 mln zł długu).
W przyszłym roku mija termin, w którym, jeżeli szpitale nie będą w stanie same pokryć długów, musi to zrobić organ nadzorujący, czyli województwo mazowieckie. Kasa Mazowsza świeci jednak pustkami. W takim wypadku trzeba lecznicę zlikwidować albo przekształcić ją w spółkę. A niestety będzie jeszcze gorzej.
Według zatwierdzonego właśnie projektu planu finansowego NFZ na 2013 rok województwo mazowieckie jako jedyne w kraju otrzyma mniejsze pieniądze dla szpitali na przyszły rok. - Jako marszałek stanowczo protestuję przeciw takiemu podziałowi środków - apelował Adam Struzik (55 l.). - Jest to 242 mln zł mniej niż przed rokiem, a o 859 mln zł mniej niż wynika z potrzeb - zaznaczył. Wczoraj o przyszłości szpitali dyskutowały władze Mazowsza, radni sejmiku oraz przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia i urzędnicy z Funduszu. Czy uda im się wymyślić jakiś plan naprawczy? Czy też pacjenci zostaną bez opieki?