Urzędnicy już wcześniej mieli problemy z dostarczeniem dokumentacji i wciąż nie mają pozwolenia na budowę trzech stacji: Ronda ONZ, Świętokrzyska i Dworzec Wileński. Miasto uspokaja: - Nadrobimy zaległości!
Przeczytaj koniecznie: Koniec z budową autostrad – po 2012 roku nie będzie przetargów na nowe drogi
A miało być tak pięknie! Ratusz szumnie zapowiadał zakończenie budowy centralnego odcinka II linii metra na EURO 2012. Ostatecznie, po nieudanym przetargu, rozpisaniu drugiego konkursu i długich protestach stanęło na jesieni 2013 roku. I to też chyba tylko marzenia.
Nie ma pozwoleń
Wszystko przez bałagan w biurokracji. Na ostatnią chwilę w zeszłym tygodniu doniesione zostały dokumenty dotyczące drążenia tuneli i budowy stacji przy rondzie ONZ, na Świętokrzyskiej i Dworcu Wileńskim. Bez nich wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski (54 l.) nie może wydać pozwolenia na budowę, a bez tego z kolei nie mogą się zacząć żadne prace. Ma na to 65 dni.
- Liczymy, że wojewoda, zdając sobie sprawę, jak priorytetowe są to decyzje, zrobi to szybko i jeszcze w maju uda nam się zacząć prace - tłumaczy Bartosz Milczarczyk (30 l.), rzecznik stołecznego Ratusza. Na razie na najbliższej radzie miasta urzędnicy chcą przeforsować zmiany w budżecie, a to już niepokoi radnych opozycji.
Patrz też: Warszawa: Metro kupi pociągi za ponad miliard złotych!
- Dla nas przeniesienie pieniędzy z tego roku na najbliższe lata jest jednoznaczne - nie uda się dotrzymać terminów zakończenia budowy II linii metra - mówi Marcin Rzońca (37 l.), radny stołecznego Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Będzie opóźnienie
300 mln zł z 2011 roku zostało rozbite i przekazane na późniejsze lata - 2013-2014. - Wiemy już dziś, że cała kwota nie będzie nam w tym roku potrzebna, więc nawet jeżeli teraz są opóźnienia, to je dogonimy i zakończymy prace w terminie - obiecuje Milczarczyk.
- Władze rozpoczęły budowę metra przed wyborami, bo taka była potrzeba, a teraz nic się nie dzieje, a obwinia się inwestora - mówi Tomasz Zdzikot (31 l.), radny Prawa i Sprawiedliwości.
Podobnie myślą też sami warszawiacy. - Jak ktoś nie wywiązuje się z terminów, to powinny być za to kary. A urzędnikom wszystko się zawsze upiecze - mówi oburzona pasażerka Aleksandra Suchecka (26 l.).