To, co wydarzyło się w czwartkowy wieczór w samym sercu Warszawy, wyglądało jak scena z filmu akcji. W okolicach budynku Komendy Stołecznej Policji pojawił się srebrny nissan. 45-letni kierowca zapomniał włączyć świateł, a mimo tego, wyjechał na ulice. Jak się chwilę później okazało, mężczyzna zaliczył życiową wpadkę.
Gdy jeden z zainteresowanych całą sytuacją policjantów podszedł do auta 45-latka, kierowca nagle wrzucił wsteczny i próbował uciekać. Czujny funkcjonariusz nie dał się zaskoczyć − w ułamku sekundy dobiegł do auta, otworzył drzwi i wyrwał kluczyki z rąk zaskoczonego kierowcy. Mężczyzna został natychmiast obezwładniony.
Szybko wyszło na jaw, dlaczego kierowca tak bardzo chciał uniknąć spotkania z policją. Był kompletnie pijany. Badanie wykazało prawie 3 promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Co więcej, 45-latek miał na koncie dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów, a na dodatek − co wyszło na jaw − tego samego dnia, którego został zatrzymany, spowodował kolizję i uciekł z miejsca zdarzenia. Jakby tego było mało, jego 24-letni pasażer miał przy sobie narkotyki, do których posiadania się przyznał.
Mężczyzna został natychmiast zatrzymany i usłyszał poważne zarzuty. Odpowie za złamanie zakazu prowadzenia pojazdów oraz jazdę po alkoholu w warunkach recydywy. Za każde z tych przestępstw grozi mu do 5 lat więzienia.
Policja opublikowała dramatyczne nagranie, na którym widać moment zatrzymania pirata drogowego.