Wyłowili i zatopili. Zabezpieczona łódź czekała na miejsce w muzeum
Na początku września na Narwi prowadzone były międzynarodowe ćwiczenia strażackie. Podczas nich jedna z załóg ujawniła w wodzie tajemniczy konar drzewa, który okazał się być 300-letnią drewnianą łodzią, tak zwaną Łupianką.
Strażacy, który pływali tego dnia po rzece, skontaktowali się z Mazowieckim Konserwatorem Zabytków. – Mieliśmy ją zatopić i przekazać, gdzie się znajduje – mówi nam Karpowicz. Do czasu przyjazdu ekspertów z urzędu konserwator zabytków nakazał strażakom jej ponowne zatopienie. Wszystko po to, by warunki atmosferyczne nie doprowadziły do jej zniszczenia.
Jak twierdził Andrzej Mizera, rzecznik prasowy Mazowieckiego Konserwatora Zabytków, „łódź została zabezpieczona według naszych wytycznych”. Muzeum archeologiczne oczekiwało na zwolnienie jednego z basenów, do którego 300-letnia łódź mogła trafić. Ten moment może jednak nie nadejść.
– Przez dwa miesiące nie było żadnych działań ze strony przedstawicieli konserwatora. Na początku tygodnia zauważyliśmy, że lina mocująca jest zerwana i łodzi nie widać. Prawdopodobnie wzrosty i spadki spowodowały porwanie przez silny nurt odnalezionej łodzi – dodaje Marek Karpowicz. Strażacy nie wiedzą, gdzie się znajduje w tym momencie. Sprawa została zgłoszona do biura konserwatora.