Zmierzająca do stolicy fala kulminacyjna postawiła na nogi całe miasto. Pod szczególnym nadzorem znalazły się najniżej położone tereny Warszawy, czyli rejon skrzyżowania Wału Miedzeszyńskiego i ulicy Zwycięzców na Saskiej Kępie oraz Ogrodu Zoologicznego na Pradze-Północ.
Od rana uwijali się tam strażacy. - Mamy do ułożenia ponad 40 tysięcy worków wypełnionych piaskiem - mówił nam aspirant Piotr Tabencki (35 l.) z warszawskiej straży pożarnej. Przy układaniu worków wytrwale pracował również reporter działu stołecznego "Super Expressu".
Woda wzbierała z minuty na minutę. Jeszcze przed południem wdarła się na plażę na wysokości zoo. Na miejsce przyjechała Hanna Gronkiewicz-Waltz (58 l.) i wraz z komendantem straży pożarnej Mariuszem Wejdelkiem osobiście sprawdziła stan umocnień. Co kilka godzin o sytuacji powodziowej informował też wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski (51 l.). - Musimy dopuścić możliwość, że dojdzie do przerwania wałów. Miejmy nadzieję, że nie w Warszawie - stwierdził. Ale za słowami urzędników nie szły czyny. Na skandal zakrawa to, że nikt z dzwoniących do dyżurnych odbierających telefon alarmowy w wojewódzkim sztabie zarządzania kryzysowego nie usłyszał żadnych konkretów. - Trudno powiedzieć, nie wiadomo kiedy i ile wody przybędzie - odpowiadali mieszkańcom pracownicy sztabu.
Walkę z czasem toczyli również mieszkańcy podwarszawskich miejscowości. W Kępie Nadbrzeskiej razem ze strażakami przez cały dzień uszczelniali wały. Podczas prac ranny został jeden z mieszkańców. Gabriel R., który wchodził na wał, nagle potknął się i upadł. Najechał na niego ciągnik wiozący na przyczepie worki z piaskiem.