Tragiczny finał wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Żona zmarłego Rafała zabrała głos
Ewelina z Rafałem tworzyli dom pełen miłości. Wspólnie wychowywali dwójkę dzieci, uczestniczyli w wydarzeniach lokalnej społeczności, chodzili na mecze Legii Warszawa. Rafał, aktywny kibic, chciał w niedzielę (15 września) ponownie zabrać dzieci na stadion. Sobota (14 listopada) miała być dla nich spokojnym, rodzinnym dniem, pełnym śmiechu i radości.
Żona zmarłego zgodziła się na rozmowę z dziennikarką TVN24. W programie „Czarno na białym”, który wyemitowano w czwartek (14 listopada) o godzinie 20:30, usłyszeliśmy wzruszającą opowieść kobiety, która straciła ukochanego. − Wracaliśmy z uroczystości rodzinnej. Posadziliśmy dzieci w fotelikach. Rafał usiadł z tyłu, pomiędzy nimi. W trakcie podróży zasnął, nie chciałam go budzić, chciałam, żeby się wyspał − opowiada kobieta w TVN24.
Do wypadku doszło na wysokości stadionu Legii Warszawa, zaledwie dziesięć minut od domu małżeństwa. Jak mówi Ewelina podczas rozmowy z dziennikarką TVN24, byli o krok od tego, by spokojnie położyć dzieci spać i zakończyć dzień. Niestety, chwile te zostały brutalnie przerwane przez rozpędzony pojazd prowadzony najprawdopodobniej przez Łukasza Ż. (26 l.). W wyniku zderzenia Rafał stracił życie na miejscu, a Ewelina wraz z dziećmi trafili do szpitala.
– Przebudziłam się dopiero w szpitalu. Nie pamiętam czy to była niedziela, czy poniedziałek. Nie pamiętam pierwszego półtora tygodnia. Jak zaczęłam być świadoma, zapytałam o rodzinę. Od psychologa dowiedziałam się o mężu − mówi dalej.
Bliscy rodziny nie czekali chwili dłużej. Tuż po tragedii utworzyli zbiórkę na pomoc finansową dla Eweliny i jej dzieci. W tych trudnych chwilach każda złotówka ma dla nich ogromne znaczenie. – Każdemu, kto nas wspiera, jestem wdzięczna. Te pieniądze pozwolą nam próbować wrócić do normalności, stworzyć dla dzieci spokojną codzienność – mówi Ewelina w TVN24. W internetowej skarbonce znalazło się ponad 420 tys. złotych.
Choć wiele osób na miejscu żony Rafała żywiłoby gniew do sprawcy tragedii, kobieta mówi jednak o swoim ogromnym smutku. Czuje żal, że młody kierowca swoją bezmyślnością skrzywdził tak wielu ludzi. – Chciałabym spojrzeć mu w oczy. Chciałabym, żeby zrozumiał, że skrzywdził nie robota, a człowieka. Chciałabym, żeby zobaczył moje oczy, które cały czas się szklą. Chciałabym, żeby zdał sobie sprawę, że skrzywdził wielu ludzi, bo nas jest ogrom, i wszyscy cierpią po stracie mojego Rafałka − podsumowała w rozmowie z dziennikarką TVN24.