Tu nigdy nie było rezerwy na budowę takiej autostrady. W planie zagospodarowania województwa została wprowadzona obowiązkowo pewna idea jako zadanie rządowe, bez możliwości sprzeciwu. To pozwala przypuszczać, że ludzie, którzy tutaj mieszkają, nigdy nie brali takiej ewentualności pod uwagę. Każde rosnące tu drzewo to życie wielu tysięcy ludzi - ono cały czas produkuje tlen. Kilka lat temu społecznie posadziliśmy tu około 50 tysięcy sadzonek buka, żeby zmienić charakterystykę tego lasu, żeby produkował jeszcze więcej tlenu. Teraz mówi się, że się go wytnie? To jest barbarzyństwo i nie możemy na to pozwolić! - powiedziała „Super Expressowi” Jolanta Koczorowska (70 l.), radna powiatu otwockiego i członkini Stowarzyszenia „Nie tędy droga”.
Mowa o południowej części Obwodnicy Aglomeracji Warszawskiej, planowanej jako autostrada A50. Po wschodniej i zachodniej stronie aglomeracji wepnie się w autostradę A2. Dwie jezdnie po trzy pasy ruchu, mają ułatwić kierowcom m.in. połączenie z Centralnym Portem Komunikacyjnym, którego budowa jest w planach. Auta pojadą w kierunku granicy państwa bez wjazdu do Warszawy. Trasa ma też odsunąć tranzyt od stolicy.
Wytyczona przez GDDKiA trasa biegnie między innymi przez tereny Otwocka czy Wiązowny. Okoliczne lasy, zwane „Otuliną Warszawy” to miejsce wypoczynku tysięcy osób, ale także schronienie dla wielu gatunków roślin i zwierząt (także tych zagrożonych). Mają one zostać wycięte pod budowę autostrady. Mieszkańcy nie chcą do tego dopuścić. - Ta droga jest całkowicie bez sensu. Nigdy nie była tu planowana. Mamy już dwie trasy o wysokich parametrach. Nie zgadzamy się na trzecią kosztem naszych lasów. To spowoduje, że będziemy mieszkali w betonowej dżungli, która nie będzie sprzyjającym miejscem do mieszkania, szczególnie dla naszych dzieci - powiedział Łukasz Zieliński (43 l.), prezes Stowarzyszenia „Nie tędy droga”.
Kilkadziesiąt członków tej społecznej inicjatywy osiedliło się w miejscu, gdzie ma przebiegać autostrada, ponieważ chcieli mieszkać w sąsiedztwie bujnej, zielonej przyrody, w ciszy i spokoju, z dala od miejskiego zgiełku. Mimo tego, że nie zapadły jeszcze żadne ostateczne decyzje, a obecny etap prac nie precyzuje dokładnego przebiegu drogi, a jedynie określa korytarze o szerokości ok. 5 km, to mieszkańcy już stanowczo mówią „nie” nowej inwestycji.
W dniach 25-27 stycznia br. GDDKiA zorganizowało zdalne spotkanie, którego tematem były warianty poprowadzenia trasy i dalsze kroki związane z przygotowaniem do inwestycji. - Od samego początku jesteśmy nastawieni na współpracę i szukanie porozumienia. Chcemy pokazać etap, na którym się znajdujemy i ustalić plany na przyszłość, tak aby już teraz rozwiać wątpliwości. Choć w szczegółach możemy się różnić, to na pewno możliwa jest zgoda co do głównego kierunku inwestycji - powiedział Tomasz Żuchowski, p.o. Generalnego Dyrektora Dróg Krajowych i Autostrad.
Jak zapowiadają drogowcy, pierwsze odcinki trasy mogłyby być gotowe w 2027 roku, a całość w 2030 r. Szacuje się, że inwestycja może pochłonąć 7,5 miliarda złotych.