W ten weekend na Pradze-Południe można wyrzucić skoszoną trawę tylko w jednym miejscu - przy ul. Jakubowskiej przy Wale Miedzeszyńskim. Na Pradze-Północ nie ma żadnego pojemnika! Dlaczego? Bo firma Lekaro obsługująca te dzielnice tak sobie ustaliła. W rezultacie mieszkańcy domów jednorodzinnych obsługiwanych przez firmy Lekaro i Sita są poszkodowani. Ratusz nie zagwarantował odbioru zielonych odpadów sprzed domów. Firmy śmieciowe, które wgrały przetarg niską ceną, interpretują zapisy kontraktu z miastem korzystnie dla siebie. I oszczędzają. - Nie mamy obowiązku odbierania regularnie odpadów zielonych z gospodarstw, umowa z miastem zobowiązuje nas do zbiórki akcyjnej, a więc zorganizowania punktów zbiórki - wyjaśniał dyrektor Lekaro Leszek Zagórski.
Podobnie czyta umowę firma Sita i wystawia kontenery zbiorcze w Wilanowie i na Ursynowie. Tak jak Lekaro nie wyznacza regularnych terminów na worki z trawą. W praktyce mieszkańcy domków z Pragi czy Rembertowa pchają worki z zielskiem do pojemników ze zmieszanymi odpadami. I liczą na to, że Lekaro je odbierze. Na razie odbiera.
Tymczasem Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania tę samą umowę z miastem przeczytało najwyraźniej inaczej. - Będziemy odbierać trawę od mieszkańców bezpośrednio z posesji. Wychodzimy naprzeciw mieszkańcom - zadeklarował prezes MPO Krzysztof Bałanda (59 l.). Od 1 sierpnia zatem dzielnice, które przejmuje ta spółka, a więc Bemowo, Bielany, Białołęka, Ochota, Targówek, Ursus, Włochy, Wola i Żoliborz, nie będą miały problemu z ogrodowym zielskiem. Tylko mieszkańcy Pragi mogą czuć się jak warszawiacy drugiej kategorii.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail