Pan Stanisław był uwielbianym sklepikarzem w mieście. Mieszkańcy od lat przychodzili do niego po świeże owoce i warzywa. - Zawsze miał wszystko świeże. Dbał o interes, by mieć klientów. Od 15 lat robiłam u niego zakupy. Zawsze jak przychodziłam, żartowaliśmy. Miał to coś w sobie. Był naprawdę wyjątkowy i dał się lubić. Nieraz jak komuś brakło pieniędzy mówił, żeby przyniósł przy okazji. To był złoty człowiek – wspomina Sklepikarza pani Wiesława Wójcik (71l.) Wieść o jego śmierci wstrząsnęła wszystkimi w mieście. Młodzi mieszkańcy, osoby starsze oraz rodziny z dziećmi przez cały czas przychodzą pod warzywniak już od rana, modlą się za spokój jego duszy i palą znicze. Pod drzwiami jest już ich dziesiątki. Małe dzieci stawiają laurki z napisem „Dla kochanego dziadka”., a ich płacz niesie się po całej okolicy.
- To straszne co się stało. Będzie cię nam brakowało Stasiu. Ten bandyta zabił niewinnego człowieka, naszego ukochanego Stasia. Oby ten bydlak zgnił w więzieniu– mówi pani Grażyna. Rodzina zamordowanego jest w szoku. Nie może się otrząsnąć. Zbił nam dziadka, zamordował z zimną krwią i zostawił – mówią zrozpaczeni najbliżsi. Wszyscy liczą, że policji uda się dorwać bandziora i odpowie za to co zrobił.
Ludzie twierdzą, że nie czują się bezpiecznie w swoimi mieście. - Co chwilę słychać, że ktoś kogoś pobił, zabił, okradł. Policja zamiast pilnować porządku czepia się kierowców, którzy źle zaparkowali samochód – denerwują się