- To chyba jakiś żart? Płacę 40 zł miesięcznie za śmieci i mam jeszcze ganiać z workami z trawą przez pół dzielnicy?! To już tak trudno zorganizować, żeby w poniedziałki po weekendzie śmieciarki zabrały te worki sprzed domu? - denerwuje się Hanna Bednarska (48 l.) z Rembertowa.
Zobacz: Janki: Chińska draka pod Warszawą
Niestety. Od maja
w 8 dzielnicach objętych już śmieciową rewolucją rozpocznie się akcyjna zbiórka odpadów zielonych. W kilku miejscach każdej dzielnicy staną kontenery na trawę, gałęzie, chrust czy liście. Ich adresy co tydzień będą się zmieniać i będą dostępne na stronach internetowych śmieciowych firm.
- Większość mieszkańców będzie wrzucać worki z trawą do pojemników na zmieszane odpady - ocenia Bożena Gierdojć (53 l.) z Rembertowa. - Z jednego trawnika mam ok. 20 worków. Doniosę je do kontenera na sąsiedniej ulicy. Ale na pewno nie będę biegać przez pół dzielnicy - dodaje.
Dlaczego firmy nie mogą odbierać worków z trawą sprzed posesji? Bo nie muszą! Ratusz nie nakazał im tego w przetargu. - W umowie z miastem jest mowa o akcyjnej zbiórce odpadów zielonych od maja do listopada. I my się z tego wywiążemy - mówi Leszek Zagórski (27 l.), dyrektor firmy Lekaro obsługującej już Wawer, Rembertów, Wesołą i obie Pragi. Firmy tłumaczą, że gdyby musiały co tydzień objeżdżać wszystkie posesje, byłoby drożej. A wygrały najtańsze oferty.
Urzędnicy przyznają, że umowa z firmami jest nieprecyzyjna.
- I mogły one tak zrozumieć zapisy, że chodzi o stacjonarne punkty zbiórki, a nie cykliczne odbieranie worków z posesji - mówi Jolanta Krzywiec, szefowa miejskiego Biura Gospodarki Odpadami. - Będziemy obserwować wykonanie i jeśli będzie dużo krytycznych uwag, zastanowimy się nad większymi udogodnieniami - dodaje. Jakimi, skoro nie można zmienić warunków przetargu, urzędnicy nie precyzują.