Zobacz materiał NOWA TV 24 GODZINY:
Polecany artykuł:
- Wydaje się, że otoczenie prezesa szuka kompromisów. Problemem jest prezes, to jest personalny problem - stwierdził Bartosz Arłukowicz po spotkaniu z przedstawicielami LOT-u, podkreślając, że z prezesem Rafałem Milczarskim nie da się rozmawiać.
Prezes LOT Rafał Milczarski ostatecznie wyszedł do protestujących i zaprosił ich na rozmowy, ale zastrzegł, że nie będzie rozmawiał z nikim z zarządu związku zawodowego. Poinformował również, że złoży wniosek do prokuratury o podejrzeniu nękania przez związki zawodowe tych pracowników, którzy nie protestują. - Podejrzewamy, że są kierowane w stosunku do ludzi bardzo wrogie, noszące znamiona gróźb karalnych, wypowiedzi, smsy i tak dalej - powiedział.
>>> Zboczeniec w Uberze miał napastować klientkę! Sprawa trafiła na policję
Domagają się rezygnacji prezesa
Protestujący nie chcieli się zgodzić na rozmowy bez zarządu związku i domagali się rezygnacji prezesa. - Pan tylko mówi, panie prezesie i powtarza zdartą płytę. Nie słucha nas pan w ogóle, nie mówi pan do nas ludzkim językiem - mówiła jedna ze strajkujących. - Jeżeli prezes w dalszym ciągu tu zostanie, to nie będzie nic. On nie potrafi nami zarządzać, on nas tylko gnoi - dopowiadała inna.
LOT twardo przy swoim
Adrian Kubicki, rzecznik spółki LOT, przekonywał po wszystkim, że prezes spółki nie zrezygnuje ze stanowiska, a odpowiedzialni za nielegalny protest związkowcy będą musieli zapłacić za straty poniesione przez LOT. - Spółka straciła od kilku do kilkunastu milionów. Odwołano około 20 lotów. To strajk na kredyt. Nawet jeżeli same związki mówią, że o legalności może zdecydować sąd, to mają świadomość, że mogą tę sprawę przegrać, a kredyt w postaci roszczeń będą musiały kiedyś spłacić. Niestety, najprawdopodobniej kosztem swoich członków - powiedział.
Po godzinie 20 protestujący udali się do domów. Dzisiaj rozpoczęli siódmy dzień strajku.