- Powiedzmy to wprost. Tu chodzi głównie o pieniądze - ocenił po spotkaniu. A na komisji sejmowej dodał: - Sytuacja jest dramatyczna! Po południu minister został też w sprawie CZD wezwany na dywanik do premier. Beata Szydło ma nadzieję, że wizyta szefów resortu w szpitalu i rozmowa posłów o placówce w Międzylesiu pomoże zakończyć strajk. Pielęgniarki domagają się m.in. podwyżki płac o 35 proc. Ale podkreślają, że "nie o pieniądze w tym chodzi, tylko o rozwiązania systemowe". Wyjaśniają, że jest ich za mało, są przepracowane i nie są w stanie odpowiedzialnie opiekować się małymi pacjentami. Chcą zatrudnienia większej liczby pielęgniarek na dyżurach. Dlatego w poprzedni wtorek odeszły od łóżek. - Oczywiście, że odczuwam strajk pielęgniarek! Moje dziecko nie może mieć wstrzykniętego leku, bo jak się dowiedziałam, nie ma komu go podać - usłyszeliśmy wczoraj od mamy małego pacjenta na onkologii. Od ubiegłego wtorku z CZD wywieziono do innych placówek lub wypisano do domu 412 dzieci. Zostało ok. 220. Odwołano 30 operacji, 36 zabiegów w zakładzie medycyny nuklearnej, 75 tomografii i rezonansów. Przeszczepy są wykonywane zgodnie z planami. - Po dzisiejszych wydarzeniach my nadal czekamy na ruch dyrekcji Centrum. Mimo wizyty ministra i interwencji pani premier nic sie na razie nie zmieniło - mówiła wieczorem "Super Expressowi" szefowa zwiazków zawodowych pielęgniarek i położnych w CZD Magdalena Nasiłowska.
W środę rano strony mają powrócić do rozmów i wówczas możliwa jest zmiana formy strajku. Pielęgniarki wróciłyby do łóżek małych pacjentów, ale rozmowy "systemowe" toczyłyby się dalej.