Przerzucanie się odpowiedzialnością, odbijanie piłeczek, wbijanie szpilek, ciągły ping pong na argumenty. Tak wyglądają stosunki przedstawicieli rządu i stołecznego samorządu w wielu obszarach. Czy Was to nie irytuje? Bo mnie okropnie! Tylko ostatni tydzień przyniósł dwa takie starcia - o punkty masowych szczepień i ... rzeczkę na Żoliborzu. Pierwszy – nienowy, ale dotyczący nas wszystkich – mieszkańców stolicy. Drugi – absurdalny - więc od drugiego zacznę. O tym że prezydentura Rafała Trzaskowskiego może być napiętnowana awariami, pisałam już kilkakrotnie. A tu znów awaria ze ściekami w tle. Na Żoliborzu. Niekontrolowany wyrzut wody z kanałku zwanego rzeką Rudawką podmył budynki, zalał ulice i piwnice. I urzędnicy, zamiast to wszystko natychmiast zahamować, zbyt długo spierali się, do kogo kanałek należy. Jeśliby go nazwać rzeką, powinien należeć do Wód Polskich i to państwo za awarię powinno odpowiadać. Ale ponoć rzeką nie nazywa się od 1939 roku, jest tylko kanałem i rowem do odprowadzania wód opadowych. Więc odpowiedzialność spada na miasto. Był więc w końcu sztab kryzysowy i konkretne decyzje. I była szpila w stronę państwowej instytucji, że „zgubiła rzekę”, co wywołało ostrą ripostę. Ale po co ta wojenka? Jest problem, trzeba go rozwiązać. I od tego prezydent Warszawy ma ekipę. Od działania.
Drugi konflikt między rządem w Warszawą dotyczył masowych punktów szczepień przeciw covid-19. I tu na odwrót. Ratusz zadziałał, przygotował się do otwarcia 13 nowych miejsc szczepienia przeciw covid-19, dał mieszkańcom stolicy nadzieję, że zaszczepi wszystkich chętnych do wakacji a rząd powiedział – niepotrzebnie! Nie mogłam w to uwierzyć. I powtórzę za Trzaskowskim: „Ręce opadają...”. Warszawiacy czekają na te szczepionki jak na zbawienie, a miasto „niepotrzebnie” organizuje nowe punkty na stacjach metra czy na stadionie Legii?! Panowie ministrowie, naprawdę nie dało się władzom Warszawy powiedzieć „nie róbcie tego bo nie ma szczepionek” zanim ratusz obwieścił mieszkańcom, że punkty ruszą 19 kwietnia? Nie wierzę. Wydaje mi się jednak, że w tak poważnej i dla wielu ludzi dramatycznej sprawie jak walka z epidemią wypadałoby już zaniechać tych gierek rzad kontra samorząd i odwrotnie. Tak bardzo bym chciała, żeby dwaj inteligentni panowie minister Michał Dworczyk i prezydent Rafał Trzaskowski chociaż raz w swoich karierach zrobili coś wspólnie i bez tej ciągłej, irytującej politycznej walki. Bo ta wojna, Panowie, już nudna jest. A warszawiacy chcą się wreszcie zaszczepić i odetchnąć od zarazy.
Izabela Kraj