Tylko dzięki odwadze i determinacji, młodej kobiecie udało się uratować swój samochód. Do nietypowego zdarzenia doszło w Walentynki w Galerii Mokotów. Warszawianka pojechała na podziemny parking, nie wiedząc, że śledzi ją dwójka mężczyzn. Gdy wysiadła, 40-latek i jego 6 lat młodszy kolega pokusili się na hyundaia.
- Mężczyźni otworzyli auto i chcieli go uruchomić, ale po chwili kobieta wróciła, bo okazało się, że miejsce do którego szła, jest nieczynne - relacjonuje podkom. Robert Koniuszy z policji na Mokotowie.
Gdy stanęła przed swoim samochodem, nie mogła uwierzyć własnym oczom. Za kierownicą siedział rosły mężczyzna i majstrując coś pod kolumną kierownicy, próbował uruchomić jej auto. Wtórował mu przy tym siedzący obok mężczyzna. Kobieta najpierw zapytała, dlaczego siedzą w jej samochodzie i chcą jej zabrać pojazd, a kiedy nic nie odpowiedzieli, zawinęła rękawy i siłą zaczęła wypraszać napastników z samochodu - dodał policjant.
Rośli mężczyźni przestraszyli się drobniutkiej kobiety i postanowili uciec. Trzy dni później dopadli ich jednak mundurowi. W piwnicy 40-latka ze Służewia nad Dolinką znaleziono w dodatku kilkanaście gramów mefedronu. Sam mężczyzna w czasie zatrzymania był zaś bardzo agresywny. Obaj usłyszeli już zarzuty, a za popełnione przestępstwa grozi im nawet 10 lat więzienia.