Grzegorz W. wszedł na salę rozpraw przestraszony. Adwokat Ewa Radlińska zażądała utajnienia jego wyjaśnień. Wiemy, że podtrzymał zeznania, jakie złożył w śledztwie. Przyznał się do winy. Tłumaczył, że oślepiło go światło z innego auta. Śledczy stwierdzili obecność marihuany w moczu oskarżonego, a biegli orzekli, że narkotyk spożywany był 3 dni przed wypadkiem. Rodziny ofiar w tym upatrują przyczyny tragedii.
- Jak się bierze narkotyki, to się nie wsiada do samochodu! - krzyczała z płaczem przed sądem matka 16-latki, która wówczas zginęła na przejściu. Feralnej wigilijnej nocy w 2017 roku jej córka przechodziła ulicą razem z dwiema starszymi od niej kobietami, 43-latką i i 70-latką. Według świadków citroen pędził i zaczął hamować dopiero, gdy uderzył pierwszą ofiarę.
- Jedna z kobiet była pod samochodem. Dwie leżały w rowie. Sprawca był w ogromnym szoku. Płakał – opowiadał jeden ze świadków. Zeznawała też koleżanka Grzegorza W., która jechała wówczas z nim citroenem. Potwierdziła, że jej kolega jechał szybko
- Dosłownie kilkadziesiąt sekund przed wypadkiem powiedziałam Grześkowi, żeby zwolnił. Ja zauważyłam tych ludzi dopiero jak znaleźli się przed maską. Było bardzo ciemno – mówiła przed sądem Zuzanna O. Grzegorzowi W. grozi do 8 lat więzienia.