W środę przedstawiciele rady nadzorczej portu poinformowali, że w ramach oszczędności pensje zarządu zostaną obniżone o 20 procent, ale władze lotniska i tak nie mają na co narzekać. Jak ustalili dziennikarze "SE", prezes portu Piotr Okienczyc (45 l.) i wiceprezes Marcin Danił (45 l.) mogą zarabiać miesięcznie ok. 20 tysięcy złotych brutto. To oznacza, że od maja 2006 roku, czyli od momentu, kiedy Okienczyc zasiadł na fotelu prezesa, mógł dostać nawet ok. 1 mln 620 tys. zł pensji. Jego zastępca, który swoją funkcję sprawuje od ponad dwóch i pół lat, mógł wzbogacić się o "skromne" ok. 660 tysięcy złotych.
Na pieniądze nie powinien narzekać również były wiceprezes lotniska Marcin Kierwiński (37 l.). W ciągu niespełna trzech lat mógł zarobić ok. 820 tysięcy złotych. Obecny poseł PO z Modlinem pożegnał się w maju 2010 roku. - Te pensje i tak są za duże mimo ich obcięcia. Szczególnie że pieniądze wypłacane są z naszych podatków - mówi Grzegorz Pietruczuk (36 l.), radny SLD w sejmiku mazowieckim.
Tymczasem na jaw wychodzą kolejne fuszerki. Ekspertyza ITWL wykazuje, że pas startowy w Modlinie został wykonany już na samym początku ze złej mieszkanki betonowej. W kruszywie były znaczne ilości ziaren węglanowych oraz węglano-ilastych, które nigdy nie powinny się tam znaleźć.
- Dzisiaj wykonawca firma Erbud ma przedstawić nam harmonogram napraw. Jeżeli tego nie zrobi bądź wystosuje pismo, że termin do końca maja jest nieosiągalny, to wtedy podziękujemy im i znajdziemy innego wykonawcę - mówi Kacper Osiecki, doradca zarządu portu lotniczego w Modlinie. Oburzenie przedstawicieli lotniska jest o tyle dziwne, że wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego Jaromir Grabowski (48 l.) dopuścił pas do użytkowania warunkowo, nakazując jego ścisłą kontrolę. Ta okazała się jednak niewystarczająca i 22 grudnia lotnisko zostało zamknięte. Jego naprawa może potrwać nawet do 2014 roku.