Dźwięk klaksonów, smród spalin i bluzgi kierowców – tylko takie zjawiska można zaobserwować w okolicy budowy estakady na skrzyżowaniu ulic Marsa i Żołnierskiej w Rembertowie. Na miejscu pojawił się reporter „Super Expressu” Adam Feder, który z kamerą i mikrofonem przekonał się o tym na własnej skórze. - Pierwszy raz tędy jadę od roku i popełniłem największy błąd – stwierdził jeden z kierowców przyłapany w korku. - Mogli to na dzień dobry zrobić, a teraz się budzą i robią to dalej. To jest idiotyzm do potęgi entej – dodał kolejny mężczyzna.
O co chodzi? Otóż to już nie pierwszy raz kiedy auta ustawiają się w tym miejscu w długi na kilka kilometrów sznureczek. We wrześniu 2019 roku zakończyła się kilkuletnia przebudowa ulicy Żołnierskiej, w ramach której na krzyżówce z ul. Marsa powstała wschodnia estakada, pozwalająca kierowcom jadącym z Rembertowa bezkolizyjnie skręcić w kierunku centrum. Początkowo urzędnicy planowali budowę w tym samym czasie takiej samej serpentyny w przeciwnym kierunku. Rzeczywistość jednak szybko zweryfikowała te plany. Na przeszkodzie stanęła bowiem drogowcom działka należąca do Instytutu Prymasa Wyszyńskiego, na której mieszkają zakonnice. Jak się okazało, zarówno ona, jak i budynek znajdujący się na niej, były obiektami zabytkowymi będącymi pod ochroną konserwatora zabytków. Siostry zakonne zaczęły bronić również rosnących tam dużych dębów, które uznały za pomniki przyrody.
W końcu władze miasta zwróciły się do Ministerstwa Kultury o wykreślenie z rejestru zabytków działki instytutu. Budowa drugiej estakady możliwa była dopiero po wywłaszczeniu terenu. Nim zapadły urzędnicze decyzje kierowcy zdążyli się już przyzwyczaić do oddanej drogi. Ze skrzyżowania zniknęły koparki i oznaczenia o robotach drogowych. W połowie lipca drogowcy wywinęli jednak kolejnego psikusa i powrócili na skrzyżowanie jak bumerang tworząc znów gigantyczne korki, jakie kierowcy pamiętają od wielu lat. Minister zdecydował o pozbawieniu statusu zabytku dużej części spornej działki. Budowa kolejnej estakady ma trwać dwa lata i nie wiadomo, czy urzędnicy zdążą na czas. - To nie jest od nas zależne, my wyrabiamy się w terminach – powiedzieli robotnicy. Tylko czy kierowcy wytrzymają nerwowo kolejne lata w korku?
Polecany artykuł: