Dochodziła godz. 11.30, gdy dwiema ostatnimi kondygnacjami bloku przy Elbląskiej 37 wstrząsnęło. Chwilę później z okien na 9. piętrze zaczęły wydobywać się kłęby gęstego dymu. Na miejsce została wezwana straż pożarna, służby energetyczne i gazowe. Strażacy szybko zlokalizowali źródło dymu - kuchnię jednego z mieszkań. Na korytarzu zastali właścicielkę lokalu, której na szczęście udało się wyjść z niego o własnych siłach. - Kobieta doznała niegroźnych obrażeń, zajęło się nią pogotowie - relacjonuje mł. kpt. Leszek Ziółkowski ze stanowiska kierowania Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej.
Bardzo szybko wyjaśniło się, co było przyczyną pożaru - w mieszkaniu wybuchła kuchenka gazowa. Strażacy od razu odcięli dopływ gazu do budynku, mogło dojść do kolejnej eksplozji. Z usuwaniem skutków pożaru walczyli ponad godzinę. - Kuchnia była wyłożona boazerią i wszystko zaczęło się tlić - dodaje mł. kpt. Leszek Ziółkowski.
Przemysław Zięcina (30 l.), który mieszka razem z żoną i dziećmi na 6. piętrze, dziękuje Bogu, że eksplozja nie dokonała większych zniszczeń. - Właśnie wróciłem z pracy i stałem pod blokiem, a w środku była moja rodzina. Bałem się, że lada chwila może dojść do kolejnego wybuchu - opowiada, ściskając synka Franka (2,5 roku), który na szczęście tylko najadł się strachu. - Skoro instalacja była nieszczelna, to cały budynek mógł wylecieć w powietrze - dodaje.
Stan instalacji w całym bloku ma zostać sprawdzony w najbliższych dniach. Mieszkańców Elbląskiej 37 czeka kilka dni bez gazu.