W poniedziałek kobieta chciała jak najszybciej znaleźć się u boku swojego chłopaka, droga była prosta, więc dość mocno przyciskała pedał gazu w swoim czarnym BMW. Mijała właśnie tablicę z nazwą miejscowości Karłowo, gdy nagle zobaczyła, że na jezdni coś leży. Nie zdążyła jednak już wyhamować i przejechała po przeszkodzie. - Myślała, że to jakieś zwierzę. Od razu zadzwoniła do mnie, że chyba przejechała sarnę albo psa - wspomina pan Daniel. Gdy podjechała pod dom, zerknąłem na samochód, ale nie było widać żadnych wgnieceń na karoserii - dodaje.
Patrz też: Warszawa: Pijacki rajd na Woli
Zakochana para spędziła romantyczny wieczór. Na wszelki wypadek dbający o swoją kobietę Daniel postanowił sprawdzić, czy z samochodem na pewno nic się nie stało.
- Gdy na podwoziu znaleźliśmy ludzki nos, natychmiast zadzwoniliśmy na policję - opowiada przerażony Daniel - chłopak Izabeli W. (29 l.). Mężczyzna prowadzi warsztat samochodowy w Otwocku. To on zajrzał do podwozia BWM, którym jechała Izabela i ujrzał zmasakrowany nos ofiary. - Widok zmroził mi krew w żyłach. Pod samochodem utkwił ludzki nos! To było przerażające - opowiada mechanik.
Od razu wezwał policję. Na jego oczach funkcjonariusze wyprowadzili Izę w kajdankach. Szybko ustalono, że Izabela W. pędząc swoim BMW przejechała nie sarnę, a 28-letniego Jana S. z miejscowości Karłowo pod Sochaczewem. Tam ludzie nie mogą uwierzyć w to, co się stało. Według pogrążonej w żałobie rodziny mężczyzna nie miał problemu z alkoholem. Tego wieczoru wracał z pracy.