Przyznał się, ale nie żałował
To nie człowiek, to bestia w ludzkiej skórze! Bandzior przyszedł do sklepu pana Stanisława w niedzielę dwa tygodnie temu, by go ograbić. I zabił. Sklepikarz zmarł w szpitalu w nocy po tym napadzie. Jak ustalili śledczy - tłukł sklepikarza metalowym przedmiotem do tego stopnia, że lekarze w szpitalu wyciągali kości z mózgu. - Mężczyzna, gdy został zatrzymany, był spakowany. Szykował się do wyjazdu do Norwegii – mówi rzecznik Komendy Stołecznej Policji Sylwester Marczak. 57-latek wiele lat spędził za granica. Ale też wiele lat przesiedział w więzieniach. - Był już wielokrotnie notowany, m.in. za usiłowania zabójstwa w latach 90. na terenie Mazowsza oraz za przestępstwa przeciwko mieniu. Podawał się też za policjanta – wylicza Sylwester Marczak. Jeszcze w piątek zaraz po zatrzymaniu zabójca wpierał śledczym, że nie przyznaje się do winy. Zwrot nastąpił w sobotę na sali sądowej, podczas posiedzenia aresztowego. Tam potwierdził, że napadł i stwierdził nawet, że chce być osadzony. Nie okazał żadnej skruchy.
Uraz czaszkowo-mózgowy
- Podejrzany usłyszał zarzut zabójstwa z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia, w związku z dokonaniem rozboju poprzez uderzanie pokrzywdzonego wielokrotnie w głowę, czym spowodował rozległy uraz czaszkowo-mózgowy, który skutkował zgonem – poinformowała Katarzyna Skrzeczkowska z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Sędzia przychylił się do wniosku prokuratora i aresztował go na razie na trzy miesiące.
PRZECZYTAJ TAKŻE WZRUSZAJĄCĄ I DRAMATYCZNĄ HISTORIĘ RATOWANIA ŻYCIA NA PRZYSTANKU:
Metalowa rura, nie klucz francuski
Morderca pana Stasia pochodzi z Wyszkowa. Przekonywał sąd, że nie znał swojej ofiary. Wpadł tylko do warzywniaka w Ząbkach, by zabrać sklepikarzowi utarg, „bo potrzebował na wyjazd”. Kiedy sprzedawca odmówił wydania pieniędzy, rzucił się na niego i zaczął okładać metalową rurą po głowie. Początkowo śledczy wskazywali, że mógł to być klucz francuski albo młotek. Dopiero w sobotę poznano narzędzie zbrodni. 57-latek po napadzie zabrał z kasy 2 tys. zł i uciekł. Grozi mu dożywocie