Mężczyźni przekonywali funkcjonariuszy, że usłyszeli krzyk i natychmiast ruszyli kobiecie na pomoc. Gdy zauważyli człowieka, który stał nad nią i próbował zgwałcić, próbowali go powstrzymać. O czym jednak nie poinformowali policjantów to fakt, że w trakcie "akcji ratunkowej" pozbawili 19-letniego chłopaka smartfona i zegarka.
Funkcjonariusze zdecydowali się przewieźć całą trójkę do komendy na ul. Wilczej. Tam ustalili, że 20-letni Piotr P. oraz jego o rok młodszy kolega, Rafał Ch., w towarzystwie jeszcze jednego mężczyzny, podbiegli do idącego ulicą 19-latka i zażądali od niego pieniędzy, telefonu, kurtki, butów i papierosów. Chłopak odmówił, przycisnęli go więc do płotu, zaczęli dusić i bić.
Polecany artykuł:
Tę sytuację zauważyło kilku przechodniów. Chcąc powstrzymać napastników powiedzieli, że jeśli ci nie przestaną bić pokrzywdzonego, to oni wezwą policję. Wówczas podejrzani odpowiedzieli im, że 19-latek jest gwałcicielem i przed chwilą napadł kobietę. Jako, że w pobliżu nie było żadnej pokrzywdzonej, jeden z przechodniów postanowił zadzwonić na numer alarmowy.
Piotr P. i Rafał Ch. trafili do policyjnych cel. Policjanci przyjęli zawiadomienie o przestępstwie od pokrzywdzonego 19-latka oraz ustalili kim był trzeci napastnik. Do miejsca zamieszkania Sebastiana Ł. policjanci pojechali z samego rana. Niestety go nie zastali, okazało się, że po nocnej eskapadzie nie wrócił do mieszkania. Jednak chwilę po godzinie 20:00 mężczyzna złożył na komendzie niespodziewaną wizytę. Przyznał się do wzięcia udziału w pobiciu 19-latka, a także do tego, że był poszukiwany za wcześniejsze wykroczenia - kradzież i przywłaszczenie. Miał do odbycia 150 dni kary.
Polecany artykuł:
Podczas okazania pokrzywdzony rozpoznał całą trójkę. Wszyscy usłyszeli prokuratorskie zarzuty dopuszczenia się rozboju. Na wniosek policjantów i prokuratora wobec Sebastiana Ł. sąd zastosował 2-miesięczny areszt. Natomiast Rafał Ch. i Piotr P. zostali aresztowani na 3 miesiące. Grozi im kara do 12 lat więzienia.