Niewielką uliczkę Mocną na Mokotowie trudno wypatrzeć zza zakrętu. Łatwo ją natomiast wyczuć. Fetor, który się roznosi z przydomowych śmietników jest trudny do wytrzymania.
- My już nie dajemy rady w tym smrodzie. Z kontenerów wyłażą robaki, a muchy latają całymi chmarami. Żyjemy tu jak na wysypisku, a przecież płacę co miesiąc za wywóz śmieci 60 zł.! Dlatego poprosiliśmy o pomoc „Super Express” – tłumaczy Jacek Ziętek (44). - Odkąd MPO przejęło wywóz śmieci na Mokotowie, dosłownie w nich toniemy. Lekaro wywoziło regularnie. Można było zegarek ustawiać na podstawie ich harmonogramu. A teraz? Od 1 lipca worki ze śmieciami stoją, a wiadomo, że ich przybywa.
- Nie wiem ile razy dzwoniliśmy do MPO, żeby wreszcie zabrali te brudy. I nic. Żadnego odzewu. Nawet nie specjalnie się tłumaczą. Najczęściej słyszymy, że musimy uzbroić się w cierpliwość. Tylko jak? Mamy mieszkać z robakami, bo MPO nie daje sobie rady z wywozem? - pyta Zofia Ziętek (68), mama pana Jacka.
MPO 15 sierpnia wywiozło co prawda śmieci, ale… tylko spod jednej posesji, omijając domy państwa Ziętków i ich sąsiadów. Ci dalej muszą żyć jak na wysypisku.
Wiceprezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania Jarosław Robak już przepraszał na łamach „Super Expressu” za zamieszanie z odbiorem odpadów na Mokotowie. Zapowiedział interwencyjne odbiory także w sierpniowe weekendy. - Mam nadzieję, że we wrześniu sytuacja już będzie opanowana – ocenia wiceprezes MPO.