Wstrząsające zeznania ratowniczki
Czwarta rozprawa z procesu odbyła się w piątek, 13 maja, o godz. 10 w Sądzie Rejonowym przy ul. Terespolskiej. Stawił się na niej Jerzy M., oskarżony o umyślne nieudzielenie pomocy podczas akcji ratunkowej z 3 października 2018 r. Zdaniem prokuratury, gdyby M. zachowywał się zgodnie ze sztuką lekarską, Piotr Pawłowski nie zmarłby po pięciu dniach od akcji ratunkowej. Przed sądem stanęła Maja, 28-letnia ratowniczka, która uczestniczyła w akcji. Jak zeznała, w momencie, w którym ona i ratownik medyczny udrożniali drogi oddechowe Pawłowskiego, lekarz jedynie stał z boku i robił dokumentację na tablecie. Ratownik towarzyszący Mai próbował intubować Piotra, jednak mu się to nie udało. - Pacjent był przenoszony na nosze przeze mnie, ratownika oraz żonę zmarłego. Ratownik krzyknął "doktorze odłóż tan tablet i nam pomóż!" - brzmiała treść zeznań 28-latki.
Przeczytaj też: Piotr umierał. A lekarz stał z boku. Wstrząsające okoliczności śmierci znanego społecznika znajdą finał w sądzie
- Lekarz nie pytał mnie o parametry życiowe pacjenta, był on całkowicie bierny - stwierdziła Maja, ratowniczka medyczna biorąca udział w akcji.
Polecany artykuł:
Na sali sądowej pojawiła się także Anna, 57-letnia pielęgniarka ze Szpitala Bródnowskiego. - Nie widziałam, by lekarz przekazywał komukolwiek informacje odnośnie pacjenta, podczas gdy ten potrzebował natychmiastowej pomocy - powiedziała pielęgniarka.
- Gdy pacjent został do nas przywieziony, nadałam mu kod czerwony, co oznacza, że wymagał on natychmiastowej pomocy - powiedziała Anna, pielęgniarka ze Szpitala Bródnowskiego
Lekarska solidarność kryje błąd lekarski?
Ostatnim przesłuchanym świadkiem był Jacek, 68-letni chirurg. To właśnie on zaintubował Piotra Pawłowskiego w szpitalu. W przesłuchaniu z 2019 doktor powiedział, że choć nie zna Jerzego M. osobiście, to słyszał, że w pogotowiu były na niego skargi, a ratownicy określali go jako "trudnego". Na wczorajszej rozprawie stwierdził jednak, że jest daleki od wystawiania jakichkolwiek ocen. - To oburzające i wszystko wskazuje na to, że istnieje tu rodzaj "lekarskiej solidarności" - skomentowała stanowczo Beata Bosak-Kruczek, pełnomocniczka Ewy Pawłowskiej.
Polecany artykuł: