Jedynie ci z niższych kondygnacji zostali wpuszczeni do mieszkań po najpotrzebniejsze rzeczy. Ale dostali na to tylko 10 minut. W worki i torby ludzie wrzucali to, co mieli pod ręką. - Zabraliśmy ubrania, dokumenty, a nawet telewizor się udało - mówiła Aneta Bielecka (37 l.).
Przeczytaj koniecznie: Warszawa, koszmar mieszkańców ze spalonego bloku przy ul. Flisa: Nie mamy gdzie się podziać!
Mieszkańcy wczorajszą noc spędzili w motelu wynajętym przez władze dzielnicy lub u rodzin czy znajomych. Co będzie z nimi dalej - tego wciąż nie wiadomo. Specjalna komisja musi zdecydować, czy przebywanie w bloku nie jest groźne.