WARSZAWA: MZA to przechowalnia platformersów

Zwykli warszawiacy miesiącami szukają uczciwej pracy, która wystarczyłaby na życie i drastycznie rosnące opłaty, ale to nie tyczy się partyjnych działaczy. Ludzie prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz (62 l.) zawsze mogą liczyć na ciepłe posadki. Jednym z nich jest Jacek Kaznowski, który pod koniec listopada zrezygnował z funkcji burmistrza Białołęki.

Właśnie, po ponad dwóch miesiącach odpoczynku od pełnienia samorządowych funkcji, znalazło się dla niego miejsce w zarządzie podległych Ratuszowi Miejskich Zakładach Autobusowych. Jacek Kaznowski zajmie miejsce Janusza Ciepieńko (57 l.), który zrezygnował z fotela w zarządzie.

- Został powołany na stanowisko członka zarządu do spraw operacyjnych, czyli będzie odpowiadał za przewozy i remonty - mówi Adam Stawicki (36 l.), rzecznik MZA.

Skąd pomysł powierzenia tych zadań specjaliście od gospodarowania odpadami, który przed zarządzaniem Białołęką organizował budowę spalarni śmieci na Targówku? - To pytanie do organu właścicielskiego, czyli miasta - ucina rzecznik.

Bez względu na zakres obowiązków Jacek Kaznowski o jedno martwić się nie musi. Jego standard życia raczej się nie pogorszy. Gdy był burmistrzem, jego miesięczne zarobki wynosiły średnio 17 tys. zł. W MZA nie dostanie pewnie mniej niż jego poprzednik, czyli może liczyć na około 21 tys. zł miesięcznie.

Zarobki niemałe, nic więc dziwnego, że miejskie spółki od lat cieszą się sporym zainteresowaniem ludzi PO. Choć MZA nie jest jedyną firmą, w której roi się od partyjnych działaczy, jest to już jednak prawdziwa przechowalnia burmistrzów! Radzie nadzorczej spółki szefuje bowiem były burmistrz Woli Marek Andruk, który od maja 2011 łączy tę funkcję ze stanowiskiem... prezesa Miejskiego Przedsiębiorstwa Taksówkowego.