Było około godz. 8:10 w środę, 16 marca. Patrol straży miejskiej przejeżdżał właśnie ulicą Kasprowicza, gdy zauważył kłęby dymu i płomienie buchające na balkonie jednego z budynków. Funkcjonariusze natychmiast powiadomili o sytuacji straż pożarną, a sami pobiegli do budynku.
Zagrożony pożarem lokal znajdował się na trzecim piętrze. - Strażnicy udali się do niego wspólnie z pracownikiem ochrony, który wskazał konkretne mieszkanie. Za drzwiami słychać było szczekanie psów, ale na pukanie nikt nie reagował. Strażnicy nacisnęli klamkę. Drzwi nie były zamknięte. W mieszkaniu przebywała jego lokatorka - przekazała Straż Miejska.
Kobieta była zaskoczona wizytą funkcjonariuszy. Nie wiedziała, że znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, a za jej oknem szaleje pożar. Dopiero gdy odsłonięto zasłony balkonu, zamarła z przerażenia. We wnęce o powierzchni kilku metrów szalał niszczycielski ogień. Paliły się drewniane meble wypoczynkowe, ocieplenie budynku, a nawet okno jednego z pokojów!
Strażnicy miejscy nie tracili czasu. Chwycili za wiadra i miski, napełniali je wodą i gasili pożar. Do przyjazdu straży pożarnej funkcjonariuszom udało się ugasić ogień na tyle, że strażacy musieli już tylko dogasić tlącą się jeszcze elewację i dogasające meble.