Podczas operacji zabrakło prądu
W szpitalu klinicznym Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego przy Banacha rozegrały się chwile grozy. Podczas prowadzonych operacji nagle na bloku operacyjnym zgasło światło. Jak się później okazało, ciemność zapanowała w całej placówce. Po chwili w salach operacyjnych uruchomiły się niewielkie światła awaryjne. Władze szpitala wystosowały pilny komunikat na swojej stronie internetowej. - W związku z awarią na miejskiej sieci elektroenergetycznej, aktualnie cały Centralny Szpital Kliniczny, z wyjątkiem obszarów posiadających podtrzymanie z agregatów, nie jest zasilany w energię elektryczną – napisali w środę, 9 listopada, pracownicy szpitala przy Banacha. Jak dodali, prawdopodobną przyczyną braku zasilania było uszkodzenie miejskiej sieci 15 kV. - Awaria jest niezależna od służb technicznych szpitala. Jesteśmy w stałym kontakcie ze służbami zakładu energetycznego – dodali w środę pracownicy placówki medycznej.
Przetransportowali pacjenta w narkozie do innego szpitala
Jak podał portal tvnwarszawa.pl, agregaty prądotwórcze mogły zapewnić energię na bloku operacyjnym tylko przez pół godziny. Prowadzone w tym czasie zabiegi ukończono. Kardiochirurdzy nie przerwali też prowadzonej operacji z krążeniem pozaustrojowym, a zaplanowany na tamten moment przeszczep wątroby odbył się w sąsiednim szpitalu dziecięcym WUM przy ul. Żwirki i Wigury. - Cała ekipa z uśpionym i podłączonym do kroplówek pacjentem przejechała na blok operacyjny przy Żwirki. To ogromne przedsięwzięcie, wymagające przeniesienia sprzętu i szybkiego transportu pacjenta-biorcy – skomentował lekarz rozmawiający z portalem.
Dyrekcja szpitala nie chciała udzielać więcej informacji. Po około godzinie prąd wrócił do placówki.