Likwidacja linii 175, 195, 422, skrócenie linii 521 i zmniejszenie częstotliwości kursowania wielu innych - oto prezent, który zgotowało pasażerom miasto. Warszawiacy, radni opozycji, a teraz już nawet rajcy z PO zachodzą w głowę, skąd wzięły się tak absurdalne i gigantyczne cięcia w komunikacji miejskiej. ZTM i Ratusz mają jedną odpowiedź - brakuje pieniędzy. Jak tłumaczą, sam budżet na autobusy trzeba było okroić o 50 mln zł. Tymczasem jak się okazuje, urzędnicy w pierwszej kolejności powinni zacząć oszczędzać na... sobie. W ZTM naprawdę jest na czym, bo za rządów prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz (61 l.) urząd rozrósł się do rozmiarów prawdziwego imperium!
Dowodzą tego dane, które właśnie zdobył Marcin Rzońca (39 l.), radny Ruchu Palikota w radzie Warszawy. Opisany już przez "SE" wzrost liczby pracowników z 344 w 2006 roku do 708 w 2012 roku - to zaledwie czubek góry lodowej. Przez te sześć lat ZTM rozrósł się też dosłownie. Sama powierzchnia jego biur zwiększyła się ponaddwukrotnie - z 3291 mkw. do 7400 mkw. Ponaddwukrotnie wzrosły też koszty eksploatacji floty ZTM. W 2006 roku 30 aut ZTM pochłonęło 415 tys. zł, w 2012 roku na utrzymanie 31 pojazdów wydano już milion zł! Nie dziwi więc już tak gigantyczny wzrost ogólnych kosztów ZTM. W 2006 roku wynosiły one nieco ponad 1 mld zł, w ubiegłym roku już ponad 2,2 mld zł. A przychody? Od 2006 roku wzrosły ledwie o 50 proc. z 570 mln zł do 825 mln zł w 2012 roku. Podobnie wpływy z coraz droższych biletów - z 455 mln zł w 2006 roku do 736 mln zł w roku ubiegłym.
Radny Marcin Rzońca kwituje to krótko. - Widać wyraźnie, że w ZTM panuje odwrotny kierunek myślenia. Myśli się o cięciach, które dotykają pasażerów, a w ogóle nie myśli się o redukcji kosztów i restrukturyzacji zatrudnienia - mówi radny. Podobne zdanie mają oburzeni warszawiacy. - To urzędników jest za dużo, a nie autobusów. Powinno się ograniczyć liczbę pracowników - mówi Karolina Trejnis (25 l.), pracownik biurowy z Ochoty.