Seria śmierci księży w Szydłowcu wstrząsnęła lokalną społecznością
W Szydłowcu (woj. mazowieckie) w krótkim czasie doszło do dwóch tragedii. Najpierw w sobotę, 1 czerwca, w wieku 78 lat zmarł ksiądz Adam Radzimirski, który zasłużył się swoją wieloletnią działalnością miasta. Ks. Radzimirski współtworzył Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Szydłowca, a także Zygmunty, święto miasta i parafii.
- Bardzo nam zawsze pomagał, rozumiał potrzebę zachowania zabytkowych nagrobków. Bardzo mile go wspominam, był uczynny i bezpośredni - powiedziała w rozmowie z portalem o2.pl Irena Przybyłowska-Hanusz, popularyzatorka kultury w Szydłowcu. Równie ciepło wspomina duchownego były burmistrz, Andrzej Jarzyński, a także parafianie.
Nic zatem dziwnego, że śmierć księdza Radzimirskiego, choć był już na emeryturze, wstrząsnęła społecznością. Jego zastępcą w parafii św. Zygmunta został ks. Marek Kucharski. W środę, 5 czerwca, wziął udział w uroczystościach pogrzebowych poprzednika. Niestety, zaledwie dwa dni później, 7 czerwca, zmarł w wieku 56 lat, po 29 latach kapłaństwa i pięciu latach posługi w Szydłowcu.
- Wstrząs dla nas wszystkich. Te dwa zgony to coś, czego nikt nie przewidział - powiedział o2.pl Artur Ludew, obecny burmistrz Szydłowca. - To niepowetowana strata. Wstrząs dla wszystkich w Szydłowcu. Te dwa zgony to coś, czego nikt nie przewidział. Ksiądz Radzimirski miał 78 lat i przebywał już na emeryturze. Jego śmierć nie była tak wielkim zaskoczeniem, jak księdza Kucharskiego. Przed nim było całe życie, budował mosty, zawsze pozytywnie nastawiony, chętny do współpracy - dodał.
Przybyłowska-Hanusz przypomniała o śmierci jeszcze jednego księdza, w grudniu ubiegłego roku.
- Nad Szydłowcem panuje jakieś fatum. W grudniu zmarł ksiądz Bogusław Mleczkowski, który emeryturę spędzał w Szydłowcu - pożaliła się.