Warszawa, Śródmieście. Zmasakrowane zwłoki w kamienicy na Nowogrodzkiej
W mieszkaniu przy ul. Nowogrodzkiej znaleziono zmasakrowane zwłoki 17-letniego Dariusza M. Nastolatek był tak mocno pobity, że trudno było rozpoznać kim jest. Jego ciało było granatowe od ilości siniaków, które zrobili im Ewa M., Mariusz C. i Sebastian B. W tym samym mieszkaniu mordercy torturowali również 20-letniego Tomasza J., znajomego Dariusza M. Chłopak na czole i na plecach miał wycięte napisy żyletką, sprawcy porozcinali mu policzki i obcięli płatki uszu. Mężczyzna cudem uciekł z domowego więzienia. Udało mu się to pod nieobecność sprawców. Nastolatek ostatkiem sił dotarł do dworca Warszawa-Śródmieście, a stamtąd zabrało go pogotowie, które wezwali na miejsce przechodnie. Z chłopaka uchodziło życie. Natychmiast zawieziono go do szpitala przy ul. Solec i założono 292 szwów. Lekarze powiedzieli wprost, że cudem uniknął śmierci.
– Było mi już wszystko jedno, co ze mną zrobią, bo ból po każdym uderzeniu był coraz większy. Traciłem przytomność kilka razy. A oni w trakcie bicia robili sobie przerwy na picie wódki – zeznawał Tomasz J., który cudem przeżył tortury.
– W mieszkaniu unosił się smród alkoholu. Wszędzie było mnóstwo krwi. Na ścianie widniał napis: „Za gwałt na kobiecie w ciąży mojej” – mówili policjanci, którzy brali udział w oględzinach miejsca zbrodni.
Cała sytuacja miała miejsce 17 i 18 stycznia 1999 roku. Zaledwie trzy dni później funkcjonariusze policji zatrzymali pierwszych podejrzanych: Sebastiana B., Ewę M. i Mariusza C. Jak się okazało, mieli już na swoim koncie jedną ofiarę – Małgorzatę G., właścicielkę mieszkania przy Nowogrodzkiej. Jej ciało znaleziono pod Tłuszczem w województwie mazowieckim. Zwłoki były przykryte stertą jałowców. Zginęła, bo była świadkiem. Widziała, co stało się z dwoma torturowanymi chłopakami. Zmarła od czterech ciosów bagnetem w serce.
Powód zabójstwa? Morderczyni twierdziła, że została zgwałcona. To był atak w afekcie?
Sam wulgarny napis na ścianie, o którym wspominali policjanci pracujący na miejscu, zostawił 31-letni Mariusz C. Tragicznej nocy Ewa M., jego 26-letnia dziewczyna, narkomanka żyjąca ze sprzedawania narkotyków, imprezowała razem z Tomaszem J., Dariuszem M., których później torturowali, i swoją współlokatorką Małgorzatą G., odnalezioną martwą pod Tłuszczem. Podobno 26-latka miała zachowywać się prowokacyjnie. Ona sama twierdziła, że została zgwałcona. Poskarżyła się swojemu chłopakowi, a ten postanowił się zemścić.
– Gdy wróciłem do domu, zobaczyłem zdemolowany pokój i zapłakaną Ewę – zeznawał Mariusz C. Przyznał, że wywiózł z mieszkania wszystkie rzeczy, zostawił tylko tasak kuchenny, bagnet, kij drewniany i pięciolitrowy kanister z benzyną, a potem razem z kumplem, Sebastianem B., udali się na poszukiwania chłopaków. Znaleźli Dariusza M., który został pobity do nieprzytomności. W międzyczasie zdradził im, gdzie mieszka jego kolega – Tomasz J. Kiedy podejrzani złapali obydwu, zaczęła się rzeź. Ewa M., Mariusz C. i Sebastian B. znęcali się nad chłopakami do czasu, kiedy jeden z nich nie wyzionął ducha.
– Ten niski, Sebastian, najwięcej zadał mi cierpienia – powiedział potem do protokołu Tomasz J., który, mimo że kilka razy tracił przytomność, widoku żyletek w rękach oprawcy nie zapomni. Sebastian B. ciął mu uda, brzuch, klatkę piersiową, a na świeże rany sypał kwasek cytrynowy, by wzmocnić tortury zadawane chłopakowi.
We wrześniu 2000 roku ruszył proces morderców. Mariusz C. został skazany na dożywocie z możliwością ubiegania się o warunkowe zwolnienie po 40 latach. Ewa M. na dożywocie z szansą wyjścia po 35 latach. Sprawa morderców półtora roku później wróciła na wokandę. Tym razem już prawomocnie, w 2006 roku, Mariusz C. został skazany na 15 lat więzienia, Ewa M. na karę 13 lat więzienia.
Sebastian B., 25 stycznia 1999 roku, cztery dni po zatrzymaniu, popełnił samobójstwo w celi aresztu śledczego na Białołęce. Lekarzom z aresztu nie udało się go uratować. Gdy na miejsce przyjechało pogotowie, mężczyzna już nie żył.