Nadcięli uszy, przypalali papierosami, a na świeże rany sypali kwasek cytrynowy. Tortury zakończyły się śmiercią 17-latka

i

Autor: Shutterstock, Tomasz Gzell/PAP Nadcięli uszy, przypalali papierosami, a na świeże rany sypali kwasek cytrynowy. Tortury zakończyły się śmiercią 17-latka

PRZERAŻAJĄCA ZBRODNIA

Nadcięli uszy, przypalali papierosami, a na świeże rany sypali kwasek cytrynowy. Tortury zakończyły się śmiercią 17-latka

2023-02-10 21:55

Wielogodzinne tortury zakończyły się makabrycznym zabójstwem 17-letniego chłopaka. Sprawcy bili swoją ofiarę drewnianymi nogami, bilardowymi kulami zawiniętymi w szmatki, kopali po całym ciele, głowie, przypalali papierosami, a na świeże rany sypali kwasek cytrynowy, zmuszali do jedzenia kału, picia moczu i szczekania. Mordercy zostali skażani na 15 i 13 lat pozbawienia wolności. Policjanci opisali ten przerażający mord na łamach Gazety Policyjnej z 2014 roku.

Warszawa, Śródmieście. Zmasakrowane zwłoki w kamienicy na Nowogrodzkiej

W mieszkaniu przy ul. Nowogrodzkiej znaleziono zmasakrowane zwłoki 17-letniego Dariusza M. Nastolatek był tak mocno pobity, że trudno było rozpoznać kim jest. Jego ciało było granatowe od ilości siniaków, które zrobili im Ewa M., Mariusz C. i Sebastian B. W tym samym mieszkaniu mordercy torturowali również 20-letniego Tomasza J., znajomego Dariusza M. Chłopak na czole i na plecach miał wycięte napisy żyletką, sprawcy porozcinali mu policzki i obcięli płatki uszu. Mężczyzna cudem uciekł z domowego więzienia. Udało mu się to pod nieobecność sprawców. Nastolatek ostatkiem sił dotarł do dworca Warszawa-Śródmieście, a stamtąd zabrało go pogotowie, które wezwali na miejsce przechodnie. Z chłopaka uchodziło życie. Natychmiast zawieziono go do szpitala przy ul. Solec i założono 292 szwów. Lekarze powiedzieli wprost, że cudem uniknął śmierci.

Było mi już wszystko jedno, co ze mną zrobią, bo ból po każdym uderzeniu był coraz większy. Traciłem przytomność kilka razy. A oni w trakcie bicia robili sobie przerwy na picie wódki – zeznawał Tomasz J., który cudem przeżył tortury.

W mieszkaniu unosił się smród alkoholu. Wszędzie było mnóstwo krwi. Na ścianie widniał napis: „Za gwałt na kobiecie w ciąży mojej” – mówili policjanci, którzy brali udział w oględzinach miejsca zbrodni.

Cała sytuacja miała miejsce 17 i 18 stycznia 1999 roku. Zaledwie trzy dni później funkcjonariusze policji zatrzymali pierwszych podejrzanych: Sebastiana B., Ewę M. i Mariusza C. Jak się okazało, mieli już na swoim koncie jedną ofiarę – Małgorzatę G., właścicielkę mieszkania przy Nowogrodzkiej. Jej ciało znaleziono pod Tłuszczem w województwie mazowieckim. Zwłoki były przykryte stertą jałowców. Zginęła, bo była świadkiem. Widziała, co stało się z dwoma torturowanymi chłopakami. Zmarła od czterech ciosów bagnetem w serce.

Powód zabójstwa? Morderczyni twierdziła, że została zgwałcona. To był atak w afekcie?

Sam wulgarny napis na ścianie, o którym wspominali policjanci pracujący na miejscu, zostawił 31-letni Mariusz C. Tragicznej nocy Ewa M., jego 26-letnia dziewczyna, narkomanka żyjąca ze sprzedawania narkotyków, imprezowała razem z Tomaszem J., Dariuszem M., których później torturowali, i swoją współlokatorką Małgorzatą G., odnalezioną martwą pod Tłuszczem. Podobno 26-latka miała zachowywać się prowokacyjnie. Ona sama twierdziła, że została zgwałcona. Poskarżyła się swojemu chłopakowi, a ten postanowił się zemścić.

Gdy wróciłem do domu, zobaczyłem zdemolowany pokój i zapłakaną Ewę – zeznawał Mariusz C. Przyznał, że wywiózł z mieszkania wszystkie rzeczy, zostawił tylko tasak kuchenny, bagnet, kij drewniany i pięciolitrowy kanister z benzyną, a potem razem z kumplem, Sebastianem B., udali się na poszukiwania chłopaków. Znaleźli Dariusza M., który został pobity do nieprzytomności. W międzyczasie zdradził im, gdzie mieszka jego kolega – Tomasz J. Kiedy podejrzani złapali obydwu, zaczęła się rzeź. Ewa M., Mariusz C. i Sebastian B. znęcali się nad chłopakami do czasu, kiedy jeden z nich nie wyzionął ducha.

Ten niski, Sebastian, najwięcej zadał mi cierpienia – powiedział potem do protokołu Tomasz J., który, mimo że kilka razy tracił przytomność, widoku żyletek w rękach oprawcy nie zapomni. Sebastian B. ciął mu uda, brzuch, klatkę piersiową, a na świeże rany sypał kwasek cytrynowy, by wzmocnić tortury zadawane chłopakowi.

We wrześniu 2000 roku ruszył proces morderców. Mariusz C. został skazany na dożywocie z możliwością ubiegania się o warunkowe zwolnienie po 40 latach. Ewa M. na dożywocie z szansą wyjścia po 35 latach. Sprawa morderców półtora roku później wróciła na wokandę. Tym razem już prawomocnie, w 2006 roku, Mariusz C. został skazany na 15 lat więzienia, Ewa M. na karę 13 lat więzienia.

Sebastian B., 25 stycznia 1999 roku, cztery dni po zatrzymaniu, popełnił samobójstwo w celi aresztu śledczego na Białołęce. Lekarzom z aresztu nie udało się go uratować. Gdy na miejsce przyjechało pogotowie, mężczyzna już nie żył.

Sonda
Czy dożywocie to odpowiednia kara za zabójstwo?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki