Katowali i zabijali swoje maleństwa

i

Autor: reprodukcja Andrzej Woźniak/Super Express, archiwum prywatne, shutterstock

POTWORNE ZBRODNIE

Najgłośniejsze zabójstwa dzieci w ostatnich latach. Katowali i zabijali swoje maleństwa

2023-06-09 16:09

Obok tych wstrząsających zabójstw nie sposób przejść obojętnie. Kiedy ginie dziecko, zbrodnia boli najmocniej. Śmiercią Selenki, Kubusia i Leosia żyliśmy wiele miesięcy, a piekło zgotowali im najbliżsi.

"Ojciec maluszka tłumaczył w trakcie przesłuchań, że tylko dawał mu klapsy"

Ta sprawa zbulwersowała cała Polskę. W lutym ubiegłego roku do szpitala w Radomiu trafił 3,5-letni Kubuś. Dziecko było skatowane, a jego stan – krytyczny. Maluszek miał roztrzaskaną główkę. Lekarze postanowili pomóc chłopczykowi. By ocalić malca usunęli mu krwiaka z mózgu, niestety, po kilkunastu dniach serduszko Kubusia przestało bić. Parę, która zgotowała mu piekło, ciężko nazwać rodzicami. Rzucali nim o ścianę, podłogę, jak szmacianą lalką. Śledczy zatrzymali 26-letnią parę – Kingę Ł. oraz Patryka W. Ojciec maluszka tłumaczył w trakcie przesłuchań, że tylko dawał mu klapsy, a matka, że wiedziała o przemocy, ale nic z tym nie zrobiła. Ojciec Kubusia usłyszał zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, znęcania się nad dzieckiem i udzielania innym osobom amfetaminy, a 26-letnia matka odpowie za pomoc w zabójstwie i znęcanie.

"Napisał jeszcze SMS-a do babci, że mama chce ich pozabijać"

Minęło zaledwie kilka miesięcy, bo już we wrześniu usłyszeliśmy o kolejnej makabrze, która tym razem rozegrała się na Wilanowie w stolicy. W luksusowym bloku przy ul. Wilanowskiej doszło do zabójstwa miesięcznej Selenki. Dziewczynka zginęła w swoim różowym łóżeczku od ciosów nożem. Jej bracia – 9-letni Olivier i 3-letni Nataniel – zostali ranni. Według naszych ustaleń wynika, że chwilę przed makabrą pomiędzy 32-letnią Magdaleną D.-M. i jej mężem doszło do kłótni. Gdy mężczyzna wyszedł z mieszkania, rozegrał się horror. Kobieta brutalnie zaatakowała swoje dzieci. Starszy z braci tragicznej nocy napisał jeszcze SMS-a do babci, że "mama chce ich pozabijać". Rodzina wezwała na miejsce policję. Nim jednak na miejsce makabry przyjechali mundurowi, kobieta zdążyła uciec. Funkcjonariusze znaleźli ją na cmentarzu w Starych Babicach. Stamtąd trafiła do szpitala. Gdy jej stan na to pozwolił, została doprowadzona do prokuratury, tam usłyszała zarzut zabójstwa i zarzut usiłowania zabójstwa.

Podejrzana przyznała się do zarzucanych jej czynów, jak również złożyła wyjaśnienia, których treść objęta jest tajemnicą śledztwa – przekazała nam Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

"Jego skóra zaczęła odpadać od biednego ciałka"

Zaledwie miesiąc po tragedii na Wilanowie usłyszeliśmy o dramatycznym odkryciu pod Garwolinem. Pod koniec października 63-letnia prababcia 4,5-letniego Leosia zgłosiła jego zaginięcie. W poszukiwania malucha zaangażowani byli policjanci z Komendy Stołecznej Policji, Mińska Mazowieckiego, Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu oraz komendy z Garwolina. 25 października około godz. 22:30 sprawa nabrała tempa. W miejscowości Gogole Wielkie w powiecie ciechanowskim funkcjonariusze zatrzymali parę 19-latków – Karolinę W. i Damiana G., a zaledwie kolejnego dnia dokonali makabrycznego odkrycia na posesji domu, w którym parę miesięcy wcześniej mieszkali wraz z dziećmi. W miejscowości Ruda Talubska odkopano zwłoki 4,5-letniego chłopczyka. Ciało dziecka było zawinięte w koc i zakopane w płytkim dole.

Ustalenia śledczych są wstrząsające. – Przyczyną zgonu dziecka były powikłania chorobowe po poparzeniach – przekazała Krystyna Gołąbek z Prokuratury Okręgowej w Siedlcach. Trudno wyobrazić sobie, że matka mogła być tak znieczuloną wobec cierpienia swojego małego synka, który kilka dni umierał w potwornych męczarniach. Pomimo niewyobrażalnych cierpień jakich doznawał Leoś jego mama Karolina W. i jej partner Damian G. byli obojętni na to, że maluch słabł z dnia na dzień, aż prawdopodobnie zmarł na ich oczach. Feralnego wieczoru, gdy doszło do poparzenia Leosia, jego mama wlała prawdopodobnie wrzątek do wanienki, by wykąpać Leonka. Odwróciła się na chwilę i w tym czasie dziecko wpadło do gorącej wody. Matka lub partner wyciągnęli je z wrzątku. Nie zawiadomili pogotowia, bo się bali. Chłopczyk kilka dni słaniał się na nogach. Jego skóra zaczęła odpadać od biednego ciałka. Przestał jeść i wreszcie zasłabł na podłodze. Damian G. chwycił go jeszcze na ręce, lecz Leoś się już nie ruszał. Przestraszeni opiekunowie zawinęli chłopczyka w kocyk i zakopali za domem. Usłyszeli zarzuty zabójstwa przez zaniechanie, to znaczy, że mogli przewidzieć, że dziecko umrze, gdy nie udzielą mu pomocy. 

Sonda
Czy dożywocie to odpowiednia kara za zabójstwo?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki