Najmniejsze kino w Warszawie
Amondo liczy sobie dwie małe sale o łącznej pojemności 45 miejsc. Repertuar? Zróżnicowany. Dziś na liście obok polskiej komedii „Samiec Alfa” znajduje się izraelsko-francuski dramat o trudach życia bliskowschodniego filmowca. Można zgadywać, że ten drugi zanim trafił na warszawskie ekrany był obejrzany przez: reżysera, grupę kolegów i właśnie kinofilii i kinofilki z Amondo! - Misją kina nie jest pomnażanie pieniędzy, ale przede wszystkim projekcja nieoczywistych produkcji i długie dyskusje. Bywa tak, że rozmowa po filmie jest dłuższa niż sam film - śmieje się pracujący w kinie Michał Konarski (20 l.).
Służba kin studyjnych
Kino nastawione na filmy niekomercyjne przypomina trochę miejskie instytucje sportowe. I tu i tu mamy do czynienia z rozrywką, ale tylko w sporcie akceptujemy fakt, że placówki mogą być nierentowne i że służą przede wszystkim do pożytku publicznego. Powód ku temu jest niezwykle banalny. Edukacja, która kończy się na oglądaniu 45-minutowych fragmentów filmu na godzinie wychowawczej raczej nie mogła skończyć się inaczej, niż niskim zainteresowaniem.
Przeczytaj także: Warszawa przejęła Muzeum Sztuki Nowoczesnej od Piotra Glińskiego. Urzędnicy podpisali umowę
Finansowe problemy Amondo
Pandemia tylko pogłębiła problem sprawiając, że widzów w Amondo zaczęło brakować. Po siedmiu latach działalności, kino potrzebuje wsparcia w kwocie 30 tys. zł. - Musimy spłacić długi jakie mamy wobec miasta, które wynajmuje nam lokal - wyjaśnia menadżer kina Jan Lubaczewski (23 l.).
Fani sprzyjają, ponieważ choć internetowa zrzutka zaczęła się dopiero kilka dni temu, to udało się już zebrać połowę kwoty potrzebnej do spłaty długów i przerwania sezonu letniego. W zamian za wpłatę 500 zł można dostać bilet z którym wejdziemy na każdy film wyświetlany w Amondo przez rok. Z wpłatami nie można zwlekać, kiniarze mają czas tylko do 10 lipca. Jeśli nie uda im się uzbierać pieniędzy, kino może zniknąć z mapy Warszawy.