12 kobiet i 25 dzieci nie chce opuszczać budynku przy ul. Skierdowskiej. Niestety, został on przez Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego skazany na rozbiórkę. Jak twierdziła rzeczniczka Białołęki, Marzena Gawkowska – Nie możemy się biernie przyglądać sytuacji, w której, w razie katastrofy budowlanej albo w razie pożaru, zagrożone może być życie i zdrowie mieszkańców.
Jednak trzeba zadać sobie pytanie, skąd taka decyzja, skoro ten dom, choć może nie należy do ładnych, nie wygląda jakby miał się zaraz zawalić?
- To jest chore! Może tu warunki nie są idealne ale na głowę nie pada, nic się nie sypie tak jak twierdzą urzędnicy. Nasz dom wcale się nie wali. Dzięki pomocy charytatywnej dobrych ludzi, kilka firm zrobiło nam tu łazienkę, kuchnię i ogólny remont. Mamy nawet bibliotekę – mówi Katarzyna Nowak (51 l.), samotna mama Adasia.
Jak powstrzymać urzędniczą machinę, która chce zmieść z powierzchni ziemi schronienie dla samotnych mam i ich dzieci? - To, że stan budynku zagraża bezpieczeństwu, jest nieprawdą. Warszawa jest bardzo bogatym miastem. Wydaje mi się, że zasoby lokalowe pomieszczeń zastępczych i lokali komunalnych są duże. Wystarczy wykonać jeden telefon, rozesłać informację do wszystkich 18 dzielnic Warszawy i poprosić o wyznaczenie lokali zastępczych dla tych matek. To się mogło naprawdę odbyć bez tej całej utarczki psychicznej i pism straszących eksmisją. Tu nie ma możliwości na szukanie porozumień, tylko trzeba szybko działać tak, aby zabezpieczyć przede wszystkim interes samotnych matek wychowujących swoje dzieci – podkreśla Olga Semeniuk, radna miejska PiS. I zapewniła, że jest w bezpośrednim kontakcie z mamami i będzie monitorować całą sprawę, aby każda z nich dostała swój lokal.
Sprzęt elektroniczny w bardzo niskich cenach? To możliwe, zajrzyj na Komputronik zniżki.