Po godz. 17 Jacek Sasin wsiadł więc do autobusu linii 518 przy ul. Muranowskiej. Wielkiego tłoku wewnątrz nie było. Był za to na ulicy. Autobus jadący na Białołękę natychmiast utknął w korku. Pasażerowie ze zdziwieniem spoglądali na polityka, który zaraz przy wejściu skasował bilet za 4,40 zł. Gdy na początku kampanii wyborczej "porywaliśmy" kandydatów i sprawdzaliśmy, jak radzą sobie z powrotem z odległego miejsca miasta do centrum, Jacek Sasin podróżował bez biletu, bo zasłonił się poselską legitymacją uprawniającą do bezpłatnych przejazdów. - Nauczony tą wcześniejszą podróżą z "Super Expressem" przestaję korzystać z przywileju przysługującego posłom i jak zwykły obywatel kasuję bilet - przyznał Jacek Sasin.
Kandydat szybko wdał się w ożywioną dyskusję z pasażerami. Pytał, jak się jeździ na tej trasie. - Po południu nie jest źle. Najgorszy tłok jest rano, gdy trzeba wydostać się z osiedli. No i denerwujące są te korki - dzielili się refleksjami mieszkańcy Nowodworów.
Po pytaniu, czy pasażerowie wierzą, że komunikacja w Warszawie może być bezpłatna, zapanowała jednak na chwilę niezręczna cisza. Niezrażony kandydat przekonywał nieprzekonanych kolejnymi argumentami.
Usłyszał parę ciepłych słów o tym, że dobrze wypadł w debacie telewizyjnej z Hanną Gronkiewicz-Waltz (62 l.). Nawet od jej zwolenników. - Załamałem się, gdy urzędująca prezydent nie wiedziała, ile kosztują parkingi w mieście. Porażka! - ocenił pasażer, który deklarował się wyborcą obecnej prezydent. I przyznał, że to Sasin wygrał tę debatę. A przed wyjściem z autobusu poprosił nieśmiało o wspólne zdjęcie.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail