Protesty Ostatniego Pokolenia rozpoczęły się od głośnego zakłócenia koncertu w Filharmonii Narodowej. Po kilku miesiącach sąd uznał dwie młode kobiety za winne popełnienia zarzucanych im czynów i wymierzył im karę miesiąca ograniczenia wolności polegającą na wykonywaniu nieodpłatnej, kontrolowanej pracy na cele społeczne w wymiarze 20 godzin. Sąd zasądził też od aktywistek zwrot kosztów postępowania. Niedługo po przerwaniu koncertu grupa przeprowadziła kolejną głośną akcję.
8 marca członkinie Ostatniego Pokolenia oblały pomarańczową farbą pomnik warszawskiej Syrenki. Rzeźba doznała poważnych uszkodzeń, a straty wyceniono na ponad 361 tys. zł.
− Julia P. i Marianna J. są oskarżone o to, że wspólnie i w porozumieniu dokonały uszkodzeń rzeźby, niecki fontanny i cokołu kamiennego z piaskowca będącego częścią pomnika z 1938 r. autorstwa Ludwiki Nitschowej, będącego zabytkiem wpisanym do rejestru zabytków województwa mazowieckiego − powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Piotr Antoni Skiba. Obie podejrzane nie przyznały się do popełnienia zarzucanego im czynu i odmówiły składania wyjaśnień.
Mimo kontrowersji, Ostatnie Pokolenie nie zaprzestało swoich działań. W czerwcu grupa zakłóciła wiec Donalda Tuska. Lato przyniosło eskalację działań – blokady objęły największe arterie miasta, w tym Wisłostradę. Aktywiści zablokowali także konwój Taylor Swift w drodze na koncert na Stadion Narodowy. W kolejnych miesiącach aktywiści zniszczyli fasadę Złotych Tarasów i rozpoczęli cykliczne blokady Wisłostrady. Na koniec roku sądy zaczęły rozpatrywać kolejne sprawy przeciwko aktywistom. Tak jak pierwszy wyrok był „symboliczny”, tak za zniszczenie pomnika może grozić im nawet 8 lat więzienia.