To było jak wyrok śmierci. Magdalena Jankowska (59 l.) z Pułtuska wiosną dowiedziała się, że ma raka macicy. Nowotwór szybko opanował jajniki i zaatakował węzły chłonne. Operacja była w lipcu. W Wojskowym Instytucie Medycznym przy Szaserów usunięto jej schorowane narządy, ale żeby mieć pewność, że choroba nie wróci, potrzebna była radioterapia.
-Naświetlania miałam w Wieliszewie, bo jest najbliżej mojego domu. Zabiegi powinny być co 30 dni. Niestety, ostatni odbył się 10 października, na kolejny się nie dostałam - opowiada pani Magdalena.
Przeczytaj: Urzędnicy NFZ dostaną bony na święta za 300 tys. zł
Osłabiona ciężką chorobą i przerażona widmem przerzutów kobieta zaczęła szukać pomocy na własną rękę. Przyjęto ją w ośrodku w Otwocku, który choć nie ma kontraktu z NFZ, przyjął ją bezpłatnie.
Podobnie musiała postąpić 73-letnia pacjentka chora na raka piersi, która ponad 2 miesiące czekała na radioterapię w Centrum Onkologii na Ursynowie.
- Ośrodki onkologiczne nie radzą sobie z liczbą pacjentów. Na Mazowszu działa za mało placówek z kontraktem - komentuje dr Andrzej Radkowski. Innego zdania jest Fundusz.
- Mamy dwa ośrodki zajmujące się radioterapią, to uwzględnia zarówno nasze fundusze, jak i potrzeby pacjentów - mówi Agnieszka Gołąbek z mazowieckiego oddziału NFZ. Innego zdania jest Najwyższa Izba Kontroli.
- Czas oczekiwania na leczenie jest zbyt długi ze względu na nierównomiernie rozmieszczone bazy lecznicze w kraju. Wydawane przez NFZ pieniądze powinny skracać kolejki - mówi Paweł Biedziak, rzecznik NIK, która skontrolowała finanse Funduszu.
Okazało się, że na wiele usług środków brakuje i wiele jest źle wycenianych. A w 2012 r. NFZ nie wydał 2,2 mld złotych, które mu przyznano.