Kobieta była w szoku, kiedy ogromny lodowy blok z fragmentami dachu uderzył z hukiem na ziemię. - Na szczęście zadziałał odruch i udało mi się osłonić Kasię - mówi rozstrzęsiona Węgierska.
Pani Magda była tak zszokowana, że nie chciała nawet, aby świadkowie wypadku zadzwonili po pogotowie. Wezwał je dopiero przestraszony ojciec dziecka, Piotr Iskra (35 l.), który natychmiast przyjechał na miejsce. Węgierska trafiła do szpitala, gdzie podano jej środki przeciwbólowe. Malutkiej Kasi na szczęście nic się nie stało. - To skandal! - denerwuje się Piotr Iskra, tata Kasi. - Przecież ten lód mógł kogoś zabić! Od razu interweniowałem w administracji, a tam powiedziano mi, że to nie należy do ich obowiązków - dodaje.
Hanna Michalak, prezes Aventdom Sp. z o. o., który administruje domem, nie czuje się winna. - Usuwaniem lodu, śniegu i oblodzeń zajmuje się Agencja Mienia Wojskowego, do której należy ten budynek - tłumaczy. - My tylko utrzymujemy czystość i porządek. Zresztą ten lód nie spadł z dachu, a spod niego, z tzw. podbitki, gdzie zgromadziła się woda, która zamarzła. Tego nie można było przewidzieć - uważa.
Niech zarządca terenu lepiej weźmie się do roboty, zanim dojdzie tu do prawdziwej tragedii!